Content

2 komentarze

Ten o lawendzie


Muszę oficjalnie przyznać – miewam swoje małe miłości niemal w każdej dziedzinie, którą się interesuję. Takich bezapelacyjnych faworytów. Niby dopuszczam do myśli to, że coś polubię bardziej, ale mimo wszystko buzia sama się uśmiecha ( troszkę jak nauczyciel, który tak naprawdę nie ma ulubionego ucznia, ale "Jasiu Tobie to zawsze wychodzi najlepiej" :) ).



Drobne kwiatuszki,  fioletowy kolor i już jestem kupiona!  (z góry przepraszam za brudną łubiankę, podczas komponowania zdjęć w ogóle tego nie zauważyłam)

Kobietą jestem, więc i na polu faworyzowania nie może być łatwo! Jak już wspominałam mój ogród jest  bardzo zacieniony,  wilgotny, problematyczny. Dlatego, zgodnie z babską logiką najbardziej ukochałam sobie rośliny – dzieci słońca. Dodajcie do tego uwielbienie natury, wakacji w lesie, drobne kwiatostany, różowo-fioletową kolorystykę i oto możecie bez pudła obstawić, że najbardziej w świecie kocham lawendę (dodatkowo ma wartość użytkową!) i wrzosy ( nie masz nic piękniejszego niż naturalne wrzosowisko na polanach w Borach Tucholskich). Oczywiście, żeby nie było zbyt prosto – oba te gatunki mają zgoła inne wymagania glebowe i kochają słońce, którego w moim ogrodzie jak na lekarstwo.

5 komentarze

Ten o garden party

Przełom wiosna – lato to w naszym domu gorący okres. Nie tylko ze względu na skaczące w górę temperatury, ale również dlatego, że w tym czasie oboje mamy urodziny. Chłop nieco wcześniej, łapie się na najpiękniejszy rozkwit wiosny, ja na sam początek lata.

Imprezy plenerowe są wdzięcznym tematem – najczęściej są obarczone mniejszą rangą równocześnie poziom stresu gospodarzy spada. Nie trzeba szaleć ze sprzątaniem, pieczenie wytwornych tortów w okresie gdy temperatury sięgają 30 stopni mija się z celem, poręczniejsze są szybkie babki, muffiny czy kruche ciastka w sam raz na jeden raz. Obiad dwudaniowy odpada – wystarczy porządne masło czosnkowe, świeże pieczywo, dobrze przyprawione kiełbaski, szaszłyki i ze dwie sałatki. Żyć – nie umierać !


Mój niezbędnik na każdym przyjęciu - mini DIY - słoik kupiłam w Lidlu, był wypełniony cukierkami. Chłop ( z moją wydatną pomocą!) cukierki pożarł, słoik zostawił. Wymoczyłam, wymyłam, obwiązałam kokardką i zawsze wypełniam ciastkami :)

Wystrój też zazwyczaj jest mniej wymagający – nie spędzam całego poranka „latając na szmacie”, prasując, nadając niesamowitych zapachów (fretki!), chowając na chybcika po szafkach rzeczy, które nie pasują do zamysłu wnętrza.

Mój ogród jest jeszcze dość zaniedbany (cały czas nad tym pracujemy!), bardzo zacieniony i wilgotny. Przy odrobinie dobrej woli można go nazwać „ogrodem angielskim”, ale według mnie nie ma co się łudzić – jest to nieokiełznany busz. Po zmierzchu chmara komarów przypomina szarańczę i na nic lawenda, komarzyca i spirala – po prostu trzeba się ewakuować.

4 komentarze

Ten o różach


Pod jednym jedynym względem nie jestem typową babą – nie przepadam za dostawaniem kwiatów. Dla mnie większość tego typu wiązanek jest zbyt dumna, sztywna i pachnąca na jedno kopyto. Wolę sama tworzyć sobie bukiety z kwiatów które mam w ogrodzie  lub zebranych podczas spaceru.

Nie za bardzo przepadam za tak zwaną królową kwiatów – różą. Nie szaleję za jej odmianami, niespecjalnie cieszy moje oczy. Serce już dawno podbiły mi kwiaty z wiejskich ogródków – w moim są słoneczniki, lawenda, gipsówki, len, wrzosy, zawilce, malwa, rumianek. Dlatego królowa znajduje u mnie miejsce tylko w jednej odmianie - róża jadalna, inaczej róża pomarszczona, japońska. Ma swój swojski charakter, odurzający zapach, no i można ją ciekawie wykorzystać!


Lubię mieć w ogrodzie rośliny, które nie tylko cieszą oko, ale są też użyteczne. Bardzo ucieszyło mnie odnalezienie bzu czarnego w jednym z zacienionych rogów w ogródku,  mam rozbudowany zielnik, stawiam pierwsze kroki w hodowaniu warzyw i owoców, dlatego roślina, która nie tylko ciekawie wygląda ma od razu u mnie dodatkowe plusy :)
4 komentarze

Ten o początku drogi.

Na  początku tego roku wprowadziliśmy  się do domu po dziadku.

Dom kilka lat stał pusty, dziadek wyprowadził się do rodziców. Wcześniej mieszkał kilka lat sam  - możecie sobie wyobrazić jak wyglądało jego kawalerskie gospodarzenie ;)

Jak powszechnie wiadomo gusta dziadków  i (nie bójmy się tego powiedzieć :) !) młodzieży rzadko kiedy się pokrywają, dlatego początkowo roboty przy doprowadzaniu domu do stanu używalności było multum. Do tej pory piętro jest jako - tako ogarnięte, na dół schodzę tylko wtedy, gdy chcę coś upiec (tylko na dole doprowadzony jest gaz), wyprać lub wrzucić do rupieciarni.

Dość wymieniać siermiężną meblościankę w niedorzecznie wielkim salonie, skórzaną kanapę wytartą na brzegach i nieśmiertelny komplet kanapa + dwa fotele w bliżej nieokreślone czarno-brązowe maziaje. Litościwym milczeniem pominę linoleum w kuchni (czy ktoś naprawdę uwierzy, że to są panele?), szerokie niepiękne dywany i boazerię (tak, to jeszcze te czasy!) kładzioną raz tak raz tak. Dodam jeszcze różową łazienkę ( kafelki były zamówione szmaragdowe, przyszły różowe, końcówka PRL – brało się co było :) ). 

Kilku rzeczy udało mi się pozbyć, kilka wciąż nas straszy, niektórych wady udało się zatuszować  - remont zaplanowany jest na rok 2014, na razie odkładamy pieniądze i głośno marzymy.

Oczywiście udało się odnaleźć kilka perełek – jak choćby piękna maszyna do szycia po prababci, kredens, który wymaga renowacji ( sławetne ‘po remoncie’), uroczy porcelanowy komplet w niezapominajki, jednak więcej rzeczy trafiło do kontenera / oddane w dobre ręce. 

11 komentarze

Ten z początkiem


Początki zawsze są trudne.

Ten rok jest dla mnie przełomowy – wszystko nowe. Od tak zwanych kamieni milowych – zaręczyłam się, skończyłam studia, zaczęłam staż, z totalnie babskiego mieszkania przeskoczyłam na etap skarpetek pod łóżkiem i wystawki piw na kredensie. Przeszłam do prób utrzymywania się samemu i dzielenia spraw na pół – zamieszkania we Własnym Domku, próbując doprowadzić zbyt długo puste mury do jako - takiego stanu przy niskim nakładzie finansowym.

Osiągnęłam ćwierćwiecze.

A wszystko to w przeciągu pół roku!

(Do tego zmieniam stan cywilny w grudniu, a już za miesiąc dostanę prawo do wykonywania zawodu.)

Na samą decyzję o stworzeniu swojego miejsca w sieci złożyło się kilka rzeczy, pozornie nie związanych ze sobą.

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam