Content

4 komentarze

"Siała baba mak..." czyli rzecz o tym jak sadzić na wiosnę cz.1

Dziś pierwszy dzień wiosny ! Zostałam poinformowana o zaistniałym fakcie przez moją rodzicielkę, gdyż sama żyłam w przekonaniu, że wiosna rozpoczyna się 21 marca - dzień wagarowicza nigdy nie był mi obcy, szkoda, że nie obowiązuje on w pracy :)

Pogoda dopisuje, więc w końcu wzięłam się za pierwszy etap sadzenia - mogłam zapomnieć majtek w remontowym szale, ale pierwszą rzeczą, która została przetransportowana do domu rodziców, zaraz po kolekcji świeczek były właśnie ogrodnicze dobrości - nasionka, magiczny zeszyt, opakowania na nasionka i opakowania na pikowanie ;) Dobrze, że mąż i pies się pilnują ;)

Dziś postanowiłam przygotować pierwszą część szybkiego instruktażu "z czym to się je" czyli zasadę 3 x P : posadzić, podlać, przykryć ( w sumię wyznaję zasadę 5 x P : posadzić, podlać przykryć, przerwać, przepikować, ale o tym później).


Multum kolorów i wzorów - od góry nasiona słonecznika, cukinii i miesiącznicy.

Od czego zaczynamy?

Ano, od dobrych chęci, rękawiczek ( dla mnie to mus, nie znoszę mieć ziemi na rękach), kilku doniczek/ lub plastikowych/tekturowych tacek na nasionka, wody (polecam w spryskiwaczu), ziemi, mazaka, folii spożywczej i nasionek.  Najlepiej przygodę rozpocząć na balkonie, lub jakiejś powierzchni wygodnej do sprzątania (ja zazwyczaj działam w garażu lub na dworze ). Zaczynamy?

2 komentarze

Na gorąco

Wczoraj zamknęliśmy drzwi za bałaganem, pustymi ścianami i echem odbijającym się od ścian w domu. Poznosiliśmy, popakowaliśmy w kartony, torby.

Porobiłam poglądowe zdjęcia "przed", żeby potem móc z przytupem dać zdjęcia "po".

Już rozpakowaliśmy się u rodziców - pies jest oszołomiony z radości ( dwa boksery! jezioro! dużo, dużo biegania po polach!),fretki obrażone - miały swój pokój, a teraz muszą gnieździć się w klatce i wychodzić tylko na spacerki, my nieco niewyspani i zmęczeni, a tu już poniedziałek, trzeba do pracy, a teraz to już 20 km podróży.

Kafelki już prawie kupione, dziś mężu zwozi płyty g-k.

Trzymajcie kciuki za szybki i bezbolesny remont, proszę :)






11 komentarze

Marzenia jednak się spełniają !

Nieobecność nieobecnością, ale czas zaczynać! :) Zacznijmy po kolei:

REMONT:

Remont jeszcze nie ruszony - na razie ekipa wybrana, czekamy, aż da znak. Musimy zacząć od rozmowy ze specem, który nam wyburzy ścianę. Jest to sprawa większej wagi, gdyż jest to ściana nośna, do której trzeba zainstalować podciąg. Podciąg miał być drewniany (romantyczna wizja zgadnijcie kogo), będzie metalowy (brutalna rzeczywistość) z obudowaniem z drewna (litościwa matka rodzicielka moja i jej pomysły).

Nasza dobra, Śląska IKEA wstawiła nam promocje - 15% na kuchnie, więc kuchnia już zakupiona, czeka :) Oprócz tego wymęczyłam małża i mamy zakupione łóżko. I materac (-10% kocham Cię, IKEO!). Wszystko to leży odłogiem w garażu, a my śpimy na 50 letnim tapczanie, który przypomina łoże madejowe. Nie żartuję, mam siniaki. Szerokość również jest dość kłopotliwa ( Dziecko 3 letnie może i by się położyło w poprzek. Starsze już nie.) Oprócz tego dorzućcie psa i macie odpowiedź, dlaczego teraz wolałabym leżeć w garażu niż w sypialni. Cóż, nie można mieć wszystkiego.


Nawet Baloo uważa, że to łóżko jest zbyt małe dla naszej trójki :)


2 komentarze

Nieobecność

Długo, długo dłuugo mnie tu nie było.

Zdecydowanie zbyt dużo było na głowie - trochę łez wzruszenia, trochę smutków, nowy domownik...
Podjęliśmy w końcu poważne kroki w stronę remontu.

Wracam ze zdwojoną siłą, jeszcze w tym tygodniu :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam