Temperatury na dworze stopniowo maleją, toteż czas najwyższy nastał na zainstalowanie grzejników w domu :) Ja osobiście dziecięciem i nastolatkiem będąc dzięki Tatusiowi prowadziłam spokojny, zimny wychów cieląt ( normą temperaturową w zimie było 18 stopni w domu:P). W naszym obecnym domu po burzliwej dyskusji jednak postanowiliśmy zerwać z tradycją i...stało się! Pewnego pięknego poranka pojawili się w drzwiach dwaj smutni panowie, którzy zajęli się stukaniem, pukaniem, noszeniem i dokręcaniem - ku rozpaczy Bala, który poczuł się rozdarty na pół - jednocześnie chciał być grzeczny (kazałam mu przestać piłować ryja na panów) ale też chciał panom oznajmić co o nich myśli i dlaczego nie podoba mu się parada zorganizowana w centrum naszej sypialni ( do tego czasu grzejniki znajdowały się na balkonie, który to balkon przynależy do akurat tego pokoju :) ). Panowie stukali pukali i obficie lali wodę przez pół dnia i w efekcie pozostawili po sobie ten smutny widok: zamiast ściany gładkiej i jedwabistej w doskonałych, matowych kolorach (Beckersie, miłość po grób!) zastałam stare, wysłużone, szczerbate i zachlapane radiatory. Porażka na całej linii.
Na marginesie anegdotka: przedpokój i duży piętrowy hall pozostał niepomalowany przez dłuższy czas. Popchnięci przez czynniki niezależne (wizyta teściów) postanowiliśmy zmienić stan rzeczy i machnąć go na mój wywalczony, wymarzony
Powder Pink. Wyglądał pięknie na próbniku, wygląda super u mnie w pracy, natomiast na ścianach w przedpokoju wyglądał jakby lalka Barbie pochorowała się właśnie w tym miejscu, lub, podług słów Pana Męża, jakby ktoś w nim ochoczo szlachtował jednorożce.
Na szczęście zaprzyjaźnione Artystki (
klik,
klik,
klik) z prędkością pogotowia ( a nawet ośmielę się stwierdzić, że dużo szybciej ) pojawiły się u nas i na chybcika z resztek, farb, które zostały po malowaniu innych pokoi
(Vanilla Muffin,
Cotton Candy) wyczarowały akceptowalne zestawienie. Aktualnie przedpokój wygląda więcej niż zadowalająco, natomiast pojawił się w nim Zgrzyt.
Postanowiłam nazwać w ten pieszczotliwy sposób grzejnik wiszący w przedpokoju, gdyż ani chybi przypomina on swoim wyglądem (uwaga, będzie onomatopeja) zgrzyt noża po szkle. Piękna tafla ściany i gruchot. Niebanalne, industrialne połączenie.
A gości, na wejściu straszę TAK! (róż jest naprawdę ładniejszy niż na zdjęciu, pochmurna jesień nie sprzyja światłu w Silent Hillu :) )
Pominę smutny fakt, że po przeprowadzeniu lodówki w inne miejsce okazało się, że przez okres grzewczy możemy
albo mieć kaloryfer w kuchni
albo korzystać z drzwi zamrażarki :P Na szczęście panowie podumali i wydumali ( po wywierceniu dziur w ścianie i ujawnieniu uprzedniej konstrukcji), że w sumie to można by zamienić miejscami grzejnik z kuchni na ten z przedpokoju. Idea spotkała się z moim radosnym przyjęciem, dzięki czemu teraz mogę cieszyć się chłodzeniem w zamrażarce cały rok!
Jestem brudnym grzejnikiem w kuchni, chlip.