Content

piątek, 27 czerwca 2014

Będę albo nie będę obi dogiem :)

Wszystko zaczęło się od założeń. To znaczy najpierw, od małego po mojej głowie kołatała się Myśl. Myśl ta, w mniej obiecującym okresie czasu została brzydko przegoniona, zastąpiona innymi. Następnie Myśl ponownie ujrzała światło dziennie, wydanie 2.0, poprawione. A jeśli Myśl stała się ciałem ( na tą chwilę 21 kilogramowym cielskiem), no to już machina poszła w ruch.

Myśl zmaterializowana

Od początku mojej przygody marzył mi się border. Jako, że od małego byłam Jaśnie Oświecona na tematy kynologiczne, doszłam do wniosku, że rasie po prostu mogę nie podołać, i miałam takie tam drobne sobie miłostki, inne rasy. Potem zobaczyłam, że DA SIĘ, że wiele ludzi potrafi ulepić energię i popęd do pracy z człowiekiem w coś fajnego. Ja też chciałam. Potem jednak stwierdziłam, że może nieco nieco level niżej by uderzyć, tak na dobry początek, a nuż coś nam nie pójdzie, nie podołam schizom. I oto, pod naszym dachem pojawił się Baloo, owczarek australijski.

Człowiek od razu by wszystko chciał, trzaskać sporty na lewo i prawo. Z maluchem tak się nie da, z maluchem trzeba wolno, nisko i powoli. Do przodu. Mało kija dużo marchewki. I cierpliwości i słodkiego głosu. Czasem naprawdę ciężko jest być najzajebistszym człowiekiem na tej ziemi, a ze szczeniakiem tak trzeba ( w najbardziej hardcorowej wersji Bycia Zajebistą robiłam taki raban i szum wokół siebie, że każdy szczeniak w psim przedszkolu był pod moimi nogami w momencie przywołania :P).

Trzeba uczyć żyć, trzeba uczyć podstaw posłuszeństwa, trzeba wymęczyć psychicznie wymagającego szczyla. A jak wymęczyć psychicznie? Ano sesjami, klikaniem, kształtowaniem. A jak chcę się z psem może i startować, to i można rozpocząć sesje posłuszeństwa sportowego.

Tu Balu rozmyśla - będzie on tym obidogiem, czy nie będzie?

Minęło kilka miesięcy, na facebooku pojawia się magiczne wydarzenie "Treningowe przebiegi z grupą NiC". Myślę sobie, kliknę "wezmę udział", zapiszę się fajnie będzie. Fajnie będzie, mówili, będzie zabawa, będzie się działo.


No powiedziałam – zrobiłam. Wystartowaliśmy w klasie "KIDS" która oczywiście była oceniana na zasadzie na tyle, ile szczeniaczek da radę i po każdym zadaniu można było psiaka nagrodzić :) Niestety wykaz ćwiczeń dostaliśmy na 2 dni przed, więc niewiele na nauczenie się nowych komend (obiegnięcie słupka i trzymanie koziołka w pysku). Ale – pierwsze koty za płoty! :)

Balu miał ubaw, ja miałam ubaw - to chyba najważniejsze :)

Pogoda niestety nie dopisała – tuż przed naszym startem zerwał się okropny deszcz. Balu tuż przed wejściem na ring był wycofany, wyłączony – nie reagował ani na smaczki, ani na zabawki. Wszystko było jakieś takie "obok". Ostatecznie okazało się, że po prostu przeżywał moje emocje – zaraz po naszym wystąpieniu szalał i jadł normalnie – bo i ze mnie stres opadł :)

Nasz pierwszy start. Mam dość ciekawy mechanizm działania w stresie, wypracowany na studiach – na kilka chwil przed momentem zerowym ( startu w zawodach, egzaminem ustnym, rozmową o pracę) jestem bliska omdlenia, żołądek mam w gardle i trzęsą mi się ręce. W momencie startu – uruchamia się zupełnie inny przełącznik działania – i tu prę do przodu, nic już nie czuję, działam na 100%. Tak też było w tym przypadku.

Oto i jest, nasz dzienniczek i podsumowanie wspólnej pracy :P


1.Przywołanie
Dwa punkty poleciały, ja zawołałam zbyt mało wesoło i Balu nie ogarnął, że to już można naparzać do pańci.

2.Wymiana aportu
Mój błąd – w szale skupienia szczenior dobrze nie zdążył poderwać aportu z ziemi, jak już ryknęłam komendę na wymianę na zabawkę, którą miałam w ręce :)

3.Zostawanie
Nasz konik. Poleciał punkt, bodajże za to, że krzywo go położyłam, nie pamiętam :)

4.Przeszkoda
Maksior, głównie ze względu, że w wersji szczeniakowej niewiele różniła się od przywołania – tu już wiedział, że można biec ile sił w łapkach do mnie :)



                              Opowieść w dwóch aktach - czyli "o panie zrobiliśmy przeszkodę" ! :)

5.Obiegnięcie
Uważam za wielki sukces to, że w ogóle ją wykonaliśmy :) Uczył się jej na dwa dni przed zawodami :) punkty poleciały za to, że musiałam powtórzyć komendę - za pierwszym razem tylko ja powiedziałam, za drugim wsparłam się gestem.

6.Target łapką.
Drugi konik – zawsze i wszędzie wykonuje na maksa, myślę że i tak polegniemy na kwadracie :D

7.Zmiana pozycji.
Generalnie w oficjalnej, obediencowej wersji jesteśmy w powijakach :) Natomiast tu poleciało pół punktu za małą dynamikę wykonania, ach i bodajże kazałam mu się położyć zanim komisarz na to wyraził zgodę :P


Zmiany pozycji - komisarz sobie, ja sobie :)


8.Trzymanie aportu w siadzie przez 3 sekundy
Nie zrobiliśmy, nie umiemy jeszcze :P

9.Wrażenie ogólne
Młody był najmłodszym uczestnikiem zawodów ( później okazało się, że w klasie kids występują też dorosłe psy, dopiero zaczynające obi), sędzia była zauroczona chęcią Bala do pracy, nawet otrzymaliśmy specjalnie wyróżnienie za współpracę.



Reasumując – jeszcze długa droga przed nami. Jestem bardzo zadowolona, że braliśmy udział w takim wydarzeniu – na pewno czegoś nas to nauczyło, same zawody wspominamy bardzo miło, a fakt, że zostaliśmy wyróżnieni (caaały woreczek suszonych rybek!) i punktowo wylądowaliśmy na drugim miejscu ( na bodajże całe 5 drużyn! :P) dodatkowo potęguje miłe wspomnienia. Na pewno spróbujemy swoich sił w zerówkach. Nie wiadomo tylko – kiedy :)


Wszystkie zdjęcia ( oprócz pierwszego, które jest moje własne, prywatne :) ) wkleiłam dzięki uprzejmości reporterów - Niuchacza i Igi.

6 komentarze:

  1. No super :D świetnie wam poszło! :D ogromne gratulacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wy ładnie razem wyglądacie :D Brawa dla Balu i dla ciebie ;)

    Aussie są łatwiejsze niż Bordery? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie jak ładnie, - 40 stopni zimna i pińcet okryć wierzchnich -> człowiek Michelin gotowy :D Ale dziękujemy, bo Balu dodaje uroku nawet kupie gnoju :))

      Co do Twojego pytania : tak naprawdę ciężko powiedzieć - na pewno oziki rzadziej fazują i fiksują na pewne sprawy, są też nieco twardsze psychicznie. Oczywiście zdarzają się odstępstwa (szczególnie w liniach workingowych) od reguły. Australijczyki również mają wiele wad i, moim zdaniem, też należą do ras wymagających, niełatwych. Na pewno są dość pokrewnymi rasami, choć jeśli poszukuje się psa stricte sportowego lepiej (choćby ze względu na lżejszą budowę) postawić na bordera, ewentualnie ozika z linii work. Ja uderzałam w "zwykłą" linię z prostego względu - dopiero rozpoczynam swoją przygodę z psimi sportami ( dogfrisbee zauroczyło mnie totalnie, na pewno o tym będę stękała w superlatywach nie raz!:P) i tak naprawdę nie byłam pewna pod jakim kątem będę chciała pracować z psem.

      Mam dość dużo do czynienia z borderami i wciąż uważam je za cudowną rasę, ale utwierdzam się w przekonaniu, że właśnie aussie jest rasą stworzoną dla mnie :)

      Usuń
  3. Gratulacje! :) Balu piękny!
    Obi jest bardzo fajne, zazdrościmy Wam startu bardzo. Ja jakoś tak nie mam 'weny' się nim zajmować ;) Nas obecnie totalnie wciągnęło agility i powoli ruszamy frisbee :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ! :* ja jestem zakochana w deklach, Balu na maksa nakręcony na talerzyki, w najbliższej przyszłości plańujemy nawet wystosować posta o naszych wrażeniach z LADC :) tymczasem szkolimy się dalej :)

      Najmniej ciągnie nas agility, ale na pewno i tego spróbujemy :) po dzisiejszym spacerze w nastolatkowej fazie stróżowania (czy Kiwaczek tez to przechodził? :)) stwierdziłam, ze zasranca na IPO wezmę żeby sobie ulzyl:P

      Usuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam