Content

środa, 3 lipca 2013

Ten o początku drogi.

Na  początku tego roku wprowadziliśmy  się do domu po dziadku.

Dom kilka lat stał pusty, dziadek wyprowadził się do rodziców. Wcześniej mieszkał kilka lat sam  - możecie sobie wyobrazić jak wyglądało jego kawalerskie gospodarzenie ;)

Jak powszechnie wiadomo gusta dziadków  i (nie bójmy się tego powiedzieć :) !) młodzieży rzadko kiedy się pokrywają, dlatego początkowo roboty przy doprowadzaniu domu do stanu używalności było multum. Do tej pory piętro jest jako - tako ogarnięte, na dół schodzę tylko wtedy, gdy chcę coś upiec (tylko na dole doprowadzony jest gaz), wyprać lub wrzucić do rupieciarni.

Dość wymieniać siermiężną meblościankę w niedorzecznie wielkim salonie, skórzaną kanapę wytartą na brzegach i nieśmiertelny komplet kanapa + dwa fotele w bliżej nieokreślone czarno-brązowe maziaje. Litościwym milczeniem pominę linoleum w kuchni (czy ktoś naprawdę uwierzy, że to są panele?), szerokie niepiękne dywany i boazerię (tak, to jeszcze te czasy!) kładzioną raz tak raz tak. Dodam jeszcze różową łazienkę ( kafelki były zamówione szmaragdowe, przyszły różowe, końcówka PRL – brało się co było :) ). 

Kilku rzeczy udało mi się pozbyć, kilka wciąż nas straszy, niektórych wady udało się zatuszować  - remont zaplanowany jest na rok 2014, na razie odkładamy pieniądze i głośno marzymy.

Oczywiście udało się odnaleźć kilka perełek – jak choćby piękna maszyna do szycia po prababci, kredens, który wymaga renowacji ( sławetne ‘po remoncie’), uroczy porcelanowy komplet w niezapominajki, jednak więcej rzeczy trafiło do kontenera / oddane w dobre ręce. 


Niestety wcześniej nie przewidywałam prowadzenia aż takiej dokumentacji, dlatego zdjęcia „przed” są nieliczne i niezbyt dobrze skomponowane – ot wygrzebane z czeluści dysku. Na przyszłość obiecuję poprawę jakości !


Oto jedno z nielicznych zdjęć osobliwego kompletu wypoczynkowego które zachowało się, zanim odesłałam go z pocałowaniem ręki.


Dziwna sprawa różowej łazienki

"Uratowane" meble - prababcina maszyna do szycia wytargana gdzieś między dwiema (sic!) zamrażarkami...

 ...i kredens, który planuję przerobić na biało i zmienić nieszczęsne gałki
Ciekawy sposób kładzenia boazerii (fama głosi, ze tak chciała babcia. Dlaczego? Nie pomnę :P)
 Ale fakt faktem boazerię w kuchni oswoiłam, troszkę się z nią polubiłam, nawet myślę, że ciężko będzie się z nią rozstać pod koniec remontu. Nadejdzie chwila, gdzie uwiecznię boazerię teraz :)
I to, co straszy mnie zawsze - skórzane meble. Brr! Ani na tym usiąść, ani zawinąć się w koc, bo zjedzie...Nic, na razie jest  jeszcze z nami, ale w stylu "przyczajony tygrys, ukryty smok".

Linoleum. Z pozytywów...hmm no nie jest to czysty beton :)

Meblościanka Gierka - w witrynce nieśmiertelne (oby nie!) kryształy.

4 komentarze:

  1. Rzeczywiscie kredens zasnie prosi o przemalowanie.. Życzę duzo duzo energii do pracy a po cichu troche zazdroszczę bo na swoje jeszcze czekamy :) wspaniałe pole do popisu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredens marzy mi się przerobiony na biało ;)
      Całą kuchnię widzę w kolorach Santorini - biel i ultramaryna ;) Najbardziej 'chodzą' za mną duże kafle w kolorze głębokiego kobaltu.

      Masz może jakieś doświadczenia na polu odnawiania mebli? :) Każda porada jest cenna!

      Usuń
  2. o rany! toż to wygląda jak nasze mieszkanie po babci! :D tez wstępnie "okiełznalismy" Gierka, ale nie planujemy tu dłużej pobalować więc remontować będzie już kto inny...ufff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha kostka gierkowska nie do zdarcia! Już prawie tydzień tu mieszkamy, a ja w rozsypce wciąż jestem :P A dołu nawet nie ruszyliśmy jeszcze! :P

      Usuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam