Content

piątek, 24 kwietnia 2015

Co dwa psy to...




Scenariusz najczęściej jest taki - mamy dłuższą chwilę jednego psa. Po pewnym okresie zaczynamy się zastanawiać, czy nie potrzeba by powiększyć rodziny, że jedynak taki socjalny, że drugi to właściwie nie robi różnicy...rozważamy za i przeciw, albo wprost odwrotnie - to życie, czy inny członek rodziny stawia nas przed faktem dokonanym. Co teraz?


U mnie brak drugiego psa dokuczał najbardziej podczas treningów - wszyscy znajomi, mieli "ławkę rezerwowych" - gdy pierwszy pies odpoczywał, "druga zmiana" wychodziła na plac, a ja siedziałam i się nudziłam :P Poza tym wszyscy mnie otaczający ludzie mieli parkę psów - zapsieni znajomi, dalsi znajomi, nawet rodzina zdążyłam się napatrzyć, że to sama rozkosz, przyjemność, mleko i miód :)


W takim razie co poszło nie tak? Czego nie wzięłam pod uwagę biorąc drugiego psa?


Spacery już nie takie relaksujące. Wielokrotnie się  jeszcze do tego odniosę, ale faktycznie to jest dla mnie najtrudniejsze. Wyjście z domu na nawet najkrótszy spacer to już wyprawa. Wymaga maksymalnego skupienia zwojów - trzeba manewrować psami tak, żeby nie zaplątały siebie i Ciebie w smycze (wielokrotnie w myślach błogosławiłam komendę frizbową "obejdź" dzięki czemu nie kręciłam się jak przysłowiowe g* w przeręblu).  Teraz już problem znikł - rozwiązaniem był zakup dwóch osobnych smyczy o tej samej długości. Upierdliwość została, bo trzeba manewrować tak, żeby nie zajmowały całego chodnika. Przewidywać - hamować jednego, jak drugi zatrzymuje się za potrzebą (ileż to razy Bal tracił równowagę na trzech łapach, bo Ru uznała, że teraz należy pogonić za suchym listkiem porwanym przez wiatr!). Hamować obydwa, jeśli nagle kot wyskoczy nam spod krzaka. Przechodzenie wzdłuż płotu z psem wykrzykującym inwektywy, pełnym żądzy mordu BOS-em to naprawdę dla mnie walka. Bo z jednej strony - usiłuję wymagać, aby moje psy nie darły się jak oszołomy i do niego wyrywały, a z drugiej strony jeden pies idący na kontakcie przy nodze to buła z masłem. Dwa psy idące na kontakcie przy nodze to zez rozbieżny i duszenie kłótni w zarodku, bo przecież każdy chce IŚĆ PRZY LEWEJ NODZE BO TAK TRZEBA.




Podzielność uwagi - level maksimum. Uff, doszliśmy. Odpinam jednego psa, mówię komendę zwalniającą i zwierz radośnie hasa. Kłamstwo. W międzyczasie jest drugi pies, który usiadł już przecież na komendę wydaną do tego pierwszego. W chwil, gdy pierwszy został zwolniony drugi poczuł, że to jawna niesprawiedliwość, więc wstał. To przy dobrych wiatrach. Przy złych, siedzi i zaczyna jojczeć i popiskiwać, halo, tu jestem, czy ty mnie widzisz, siedzę, to niesprawiedliwe! Usadzisz drugiego, przybiega pierwszy i siada (bez smyczy, ale tu dajo żarcie przecież, to warto!), czeka na dalsze wskazówki. Zgrzytasz zębami, wprowadzasz komendy imienne. 

No ale z drugiej strony - czyż nie slodkie?


Opisuję tu spacer bez innych czynników. A teraz, dajmy na to, jesteśmy wśród innych psów. Jedno oko na rudego (Czy ona burknęła? Czy nie zdjęła kagańca? Czy podchodzi do psa - mordercy, Czy znęca się nad szczeniakiem?), jedno na niebieskiego (Gdzież on znowu wali kupę? Czy nie obsikuje czegoś niedozwolonego? Czy znów przystawia się do kastrata i zaraz dostanie łomot?) - te i inne pytania będą i Wam po głowie się toczyć, a towarzyszyć temu będzie pulsujący, upierdliwy ból głowy. Aż się przystosujesz i - ho ho! Może nawet będziesz w stanie po pewnym czasie włączyć się w ploteczki z innymi psiarzami, aby tylko od czasu do czasu ryknąć "RU!!!...eee...Znaczy BAL... NIEE!!"


Krótkie przypomnienie - z czym najczęściej mamy do czynienia. A przypominam, że  do pełni ekipy brakuje jeszcze Baszki, Nori i Zoe :)


Syndrom detronizacji. Przez pierwszych kilka tygodni Ru zajmowała całą moją uwagę, a nasz dobry, słodki, grzeczny Bal został siłą rzeczy zepchnięty na margines. Popuszczenie cugli Bala - bo cokolwiek nie robił i tak był grzeczniejszy od Ru, odbiło mi się brzydką czkawką. Do tej pory się odbija - i tak po prawdzie nie wiem na ile to wiosna i ucisk jajek na mózg, a na ile mój błąd, że nie byłam w stanie obu kontrolować odpowiednio. Na tą chwilę jesteśmy na kulawej kobyle - Ru jest grzeczna, więc skupiam się na rypaniu Bala. Nie obiecuję natomiast, że za kilka kolejnych tygodni to Balu wróci na piedestał, a Ru znów znajdzie się na cenzurowanym. Pan Mąż twierdzi, że to jest demon Ru (nomen omen, znacie tę historię :P) który przełazi z Ru na Bala w te i nazad. Ja wiem, że to po prostu błąd przewodnika. I tu płynnie podchodzimy do kolejnego :


Wyrzuty sumienia. Tak, mam je. Że miałam dobrego, grzecznego, kontrolującego się Bala. Bala nieagresywnego, któremu teraz zdarza się pierwszemu rozedrzeć japę na psa za płotem czy cichutko warknąć na innego samca. Mieliśmy trudne dwa tygodnie, ale sukcesywnie wyszliśmy na prostą w tym względzie. 

Wyrzuty sumienia nie dotyczą tylko Baloo. Dużo gorzej klika mi się z Ru, niż z Balem - chłopak mówi "Co dziś robimy? Klikamy? Ale, że kształtujemy, czy będziesz mnie naprowadzać? Chodzi Ci o to? Czy o to? Okej, to ja już wiem, zrobię to!". A Ru mówi "OJEZUSMARIA PARÓWKA!!! To ja się położę. Albo wstanę. Nie? To się położę. Dobrze, w takim razie wstanę. Położę się, no halo?! NO EJ NO!!!" - beton. Wydaje mi się, że to kwestia braku doświadczenia (jeszcze!). Ciężej jej pracować z rekwizytami (stosunkowo szybko ogarnęła 'a kuku', 'kółeczko', 'ładuj się' czy 'ósemkę'), natomiast rzeczy typu dotknij coś nosem czy weź coś w pysk, wejdź mi na kolana są poza jej percepcją. Nie ukrywam, że to Baloo jest moim czarnym koniem i niezawodnym synkiem  -  z nim współpraca idzie jedwabiście (poza incydentami).

Kochamy się!

Jeśli już jesteśmy przy klikaniu. Weźcie proszę teraz pod uwagę, że macie dwójeczkę do ogarnięcia. Na początku można jednego zamykać w klatce, a z drugim pracować. Ale z czasem chce się więcej - może dla własnej satysfakcji, dla nauki panowania nad emocjami, dla wzmocnienia posłuszeństwa i słuchania komend przewodnika. Z bólem i w pocie czoła pracuje się w taki sposób:

Zamysł konkursu przygotowany, ciężki los bloggera - obmyśliłam go o szóstej rano w niedzielę, w łóżku :P A...

Posted by Heart Chakra on 18 kwietnia 2015




Ileż to mnie frustracji kosztuje! :) Muszę się skupiać na timingu przy klikaniu i jednocześnie patrzeć, czy jeden albo drugi futrzak nie przeszkadza. Czasem zdarza się, że klikam tą samą sztuczkę, i np. Baloo jest na miejscu odpoczywającego, a Ru jest tą, która główkuje. I widzę, jak Balu w tle pokazuje mi tą sztuczkę, bo on już wie, on potrafi, on pokaże!

Do wyrzutów sumienia (przynajmniej u mnie) doszedł jeszcze jeden przykry fakt - otóż co robić, w przypadku, gdy można wziąć tylko jednego psa (dajmy na to seminarium, czy chęć przepracowania problemu). Zakładamy scenariusz - bierzemy jednego psa na trening czy jakieś psie zgrmadzenie, dłubiemy z nim elementy, ćwiczymy posłuszeństwo, trochę to trwa, dojazd, powrót. Wracamy do domu zrypani jak koń po Pardubickiej i...od progu wita nas wulkan energii, który mógłby reprezentować Red Bulla. To Wasz drugi pies. Co robicie?




Opcje do wyboru:

a) "wezmę oba!" fajnie, ale nie zawsze tak się da bo opłaciliśmy tylko jednego psa + kilka pierwszych obserwacji,

b) "wezmę tego trudniejszego" - super, ale z tym łatwiejszym trzeba będzie porobić w domu,

c) "wezmę łatwiejszego" - w takim razie powodzenia po powrocie do domu!

Reasumując - z której strony się nie obrócisz, dupa i tak będzie z tyłu :P


A jeśli już jesteśmy przy seminariach - finanse. Myślę, że tu nie ma nad czym się rozwodzić. 2 x szczepienia, 2 x preparaty na kleszcze (dopiero niedawno głupielokowi Dobra Dusza podpowiedziała, że można wziąć jedną większą dawkę i podzielić na pół:P), więcej karmy, smaków schodzi. Zakup akcesoriów typu kamizelki chłodzące, obroże, szelki, smycze, głupie miski nawet - często x 2.


W kupie siła
! Pan Mąż kazał napisać, że to jest broń obosieczna. No bo naprawdę - psy tak się nie nudzą, zawsze mają kumpla do zabaw, można sobie poszarpać, poprzeciągać, pozaczepiać...ALE - to wszystko wiąże się z ruchem i hałasem. Mamy średnio duży dom, więc siłą rzeczy czasem ich igraszki doprowadzają mnie do białej gorączki - szczególnie, gdy włączają swoje słynne darcie japy.

.
ZAMORDUJĘ!!!




Okej, to w takim razie  co w tym fajnego?


Już wspomniane - braterska miłość i okazywanie uczuć - szeroko rozumiane stosunki i zachowania pies - pies. Dla wszystkich zainteresowanych behawiorem i naturą takie relacje są ze wszech miar fascynujące. Zdarzają się sytuacje, w których odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z rozbrykanym rodzeństwem - gdy każę im się uspokoić, albo karcę za coś Baloo, Ru podbiega i gryzie go w tyłek - za każdym razem, kiedy Bal otrzymuje ode mnie reprymendę Ruby musi dodać swoje trzy grosze! Podobnie zdarza się, w czasie zabawy, gdy robi się za ostro, rozdzielam psy i każę im się uspokoić - w sekundzie kiedy się odwrócę ruda MUSI przyłożyć bratu ostatniego kuksańca. Inaczej będzie chora.



Podobnie sytuacja się ma kiedy Baloo chce odwrócić uwagę Ru  - nagle zrywa się z jazgotem, Ru biegnie do okna, a niebieski w tym czasie w spokoju przychodzi na pieszczotki - tak zwana akcja - dywersja :)







Lepsza praca. Zaprawdę powiadam Wam - wydajność i drive psa siedzącego w klatce i słyszącego, że drugi pies aktualnie pracuje wzrasta do 500%! Stachanowce wysiadajo! Pies uwolniony z klatki wykonuje wszelkie polecenia na stopro, chyba znalazłam naszą tajną broń na zawody obedience - najpierw muszę zrobić przebieg z Ru, wtedy Bal będzie odpowiednio zagrzany do walki :)

Wzrost apetytu. Wspominałam wcześniej, że do przybycia Ru Balu był niejadkiem. Kręcił nosem, pluł jedzeniem, generalnie robił łaskę. Dlatego pierwszy rzut BARFa okazał się fiaskiem - codziennie wywalałam mięso do kosza. Odkąd jest Ru apetyt zwiększył się - co prawda dalej owoce je niechętnie (chyba, że zmielone na papkę i przyprawione suplementami), ale już nie kręci nosem na mięsko :) Ba, zdarza mu się szybko pochłonąć swoją porcję (zazwyczaj dostaje handicap, na poczet Ru i jej kontroli emocji, on pierwszy jest zwalniany do jedzenia) i jeszcze usiłować ukraść kawałki z miski ryżej. Natomiast Ru, ach Ru...najlepsza świnka ever! Niszczarka z etatem po prostu. Zje wszystko - to jadalne i to nie. Nie chce mi się wstawać do kosza wywalić ogryzka z jabłka? Nie ma problemu, Ru zje. Spadła obierka z marchewki na podłogę? Nieprawda, nawet nie zdążyła dotknąć podłogi, bo zniknęła w paszczy rudej. Pan Mąż twierdzi, że na lato zbije jej budę z desek na miejscu naszego kompostownika :) 


Tak wygląda Ru w wolnym czasie u nas w domu.



Różne akcesoria - kolory! Jestem nieuleczalną zakupoholiczką, ze wskazaniem na dziewczyńskie akcenty. Dlatego pojawienie się Ru spowodowało u mnie wybuch nieokiełznanej, dzikiej i wariackiej radości :) W końcu serduszkowe obróżki! Fioletowa kamizelka chłodząca! Damskie szelki! Różowe dyski! Zwycięstwo! :) 






Ciekawa jestem, czy macie jeszcze jakieś obserwacje? 

66 komentarze:

  1. W obecnej chwili swojego i tylko swojego psa posiadam jednego. Oczywiście były wszelkiego rodzaju rozmyślenia nad szczeniakiem, bądź adopcją psa ze schroniska, jednakże doszłam do wniosku iż w obecnej chwili nie ma możliwości na kolejne futro. Być może kiedyś, kto wie? :)
    Dwa psy to na pewno coś wspaniałego, jednakże smutne jest że wiele osób odsuwa na bok swojego poprzedniego psa, a tego "nowego" faworyzuje, co bardzo często można zauważyć. Czytając Twojego bloga widać że psy są postawione na równi i bardzo mi się to podoba, brakuje takich osób, przynajmniej w moim otoczeniu.
    Wtrącając swoje zdanie do psich zakupów to również jestem zakupoholiczką i mając samca (pisząc żartobliwie) troszkę ubolewam patrząc na różnego rodzaju różowe, fioletowe obróżki, szelki itd.

    Pozdrawiamy
    Ola i Baddy!
    http://baddy-wspanialy-labrador.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból! Sama jak przeczesywałam internety widziałam tyyyyle dobra dla suczek...Dość powiedzieć, że właśnie wczoraj przyszła do nas RÓŻOWA Torrent Coat, bo kurczę do wyboru była albo czarna, albo różowa, mają rozmiar ten sam...no i "samo się" kliknęło :)

      Ja z perspektywy czasu zbyt pochopnie wzięłam Ru - niewiele wiedząc o jej problemach, ile pracy i frustracji będę musiała włożyć w jej ułożenie - o niebo lepiej i łatwiej miałabym ze szczylkiem :) Myślę, że w przyszłości, jeśli kiedyś będę myślała o powiększeniu stada, to na pewno ozik i na pewno papiś. To są trudne rasy i jednak łatwiej zapisywać kartę od początku, a nie wykreślać, wymazywać i męczyć się od połowy :) Oczywiście adoptując psa, siłą rzeczy przez chwile (szczególnie, jeśli zwierz należy do tych charakternych i wymagających) były jedynak (szczególnie ten bezproblemowy) schodzi na dalszy tor, ale potem już, z czasem da się wypośrodkować i znów powrócić do rozdzielania po równo! :)

      Usuń
    2. Jedna uwaga do pierwszego komentarza - nie oceniałabym postawy osób, mających dwa psy jako "odsuwanie na bok", czy "faworyzowanie", szczególnie, jeżeli mowa o relacjach przewodnika i psów znanych z Internetu, a nie ze świata rzeczywistego. Po pierwsze, dlatego, że wydaje mi się dość oczywiste, że na początku poświęca się więcej czasu nowemu psu - wręcz trzeba ten czas poświęcić, po prostu dlatego, że zwierzę jest nowe. W przypadku szczeniaka to kwestia chociażby niewielkiej pojemności pęcherza. Pamiętam, że na samym początku wychodziłam z T. na osiem spacerów dziennie (tak, osiem, a czasem i więcej), żeby od razu załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne na dworze. Nie wyobrażam sobie teraz np. mieć szczeniaka i lecąc z nim pod pachą na najbliższy trawnik po drodze ściągać T. z kanapy, zapinać smycz, etc., bo szczeniak zdąży mnie obsikać z 15 razy. Efekt? Nowy pies dostaje więcej czasu bo wychodzi na 8 spacerów, a stary po Bożemu na trzy. Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność, więc napiszę po prostu, że szczeniakowi trzeba poświęcić więcej czasu niż dorosłemu psu. Podobnie wygląda sprawa z adopcją dorosłego psa, którego nie znamy, nie wiemy czego się po nim spodziewać, jak go podejść od strony szkoleniowej, etc. Takie poznanie się wymaga czasu, często początkowo osobnych spacerów, czasem dłuższych, czy bardziej intensywnych sesji treningowych, 100% uwagi. W takich sytuacji pies, który był pierwszy jest pewnikiem, ostoją, wiadomą, której można poświęcić mniej czasu, bo np. nie ma konieczności przełamywania lęku wobec samochodów, czy transportu publicznego. Mam wrażenie, że okres wstępnego zaniedbania psa nr 1 po prostu musi nastąpić, mimo najszczerszych chęci człowieka, chcącego poświęcać zwierzakom tę samą ilość czasu - doba się nie rozciągnie, trzeba jeszcze czasem spać, jeść i przynosić do domu karmę.

      Druga sprawa, to kwestia predyspozycji i chęci psa nr 1 do szeroko rozumianej współpracy. To, co z zewnątrz wydaje się zaniedbaniem i odsunięciem na boczny tor może być w rzeczywistości odpuszczeniem, którego ten pies potrzebuje. Chyba nikt nie oczekuje, że ktoś będzie pracował tyle samo z mopsem, co z borderem - przykład jest ekstremalny, ale mam nadzieję, że dzięki temu widać o co mi chodzi. W każdym razie - przestrzegam przed ocenianiem widzianych z daleka psio-ludzkich relacji.

      Usuń
  2. Podziwiam Cię, ja swego czasu zastanawiałam się nad drugim psem, ale chyba dostałabym rozdwojenia jaźni. Abstrahując od tego, że jeden wymaga i tak 100% uwagi na spacerach. Tu z nimi miałaś jednak chyba łatwiejszą decyzję, w zwiazku z tym ze Bal był pierwszy, co? ;)

    A mam pytanie, jak czesto zdarza Ci się mylić psy przy wydawaniu komend/korekty/nagan? I jak się to, jesli w ogóle, odbija na psach? Nie działa to jak palenie komend?

    P.s. Te dziewczyńskie akcesoria są przeboskie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby Ru była pierwsza, to dalej byłaby jedynakiem :P Nie dałabym rady, Baloo mnie tu dużo odciąża (choć teraz akurat cierpi na ucisk jajek na mózg, więc daje do pieca:P)

      Przy wydawaniu korekt i nagan - nigdy (chyba, że na odległość, w psim kociokwiku). Przy komendach raczej też nie, bo wymagam kontaktu wzrokowego, więc widzę czy patrzę na niebieskie czy czerwone ryło.

      Natomiast zdarza się tak, że opieprzam Bala i każę mu się położyć i uspokoić, a Balu mówi "nananananana nie ma mnie tutaj, jestem na chmurce!", a Ru przybiega, zaczyna się gliździć mówić "przepraszam!jezu przeprzaszam!". a potem się od razu kładzie i jest jej przykro bo nie wie dlaczego ma karnego jeżyka :P

      A poza tym zdarza się tak, że mówię do jednego psa, a drugi wykonuje komendy - ale to akurat ignoruję po prostu :) Mam schemat, że jeśli zwracam się bezpośrednio do psa, to najpierw usadzam psy w pewnym oddaleniu od siebie, po czym patrzę na danego psa, wymawiam najpierw imię, a potem komendę (np. "Ru...okej!"). Swoją drogą widać to wszystko na filmiku - "Balu...czekaj", "Ru...catch!" :) Powoli, spokojnie wymawiam komendy. Czasem oczywiście zwalniam oba naraz - ale wtedy nie dodaje imienia po prostu :)

      Usuń
    2. Jestes niesamowita, ja potrafie pomylić imie psa z imieniem np. ktoregos z moich podopiecznych, szczególnie jak mi dali w kość tego dnia, to wieczorem mozna sie spodziewac "Adaś!!! Puść!" mimo ze Cookiego od dluzszego czasu nie karce imieniem, taki paradoks. Ba, potrafie wydac komendę czlowiekowi, np. "dalej dalej!" lub "juz!" charakterystycznym tonem, jaki stosuje w pracy z psem. Wszystko mi się merda :/

      Usuń
    3. Hahaha <3 Ja w pracy mówię do obcych psów jak do swoich, ale to chyba naturalne :)

      Ale teraz mi przypomniałaś, że swego czasu zdarzało mi się zamieniać imię Bala z imieniem męża, co doprowadzało tego drugiego do szewskiej pasji :P

      Usuń
    4. Wstyd się przyznać, ale kiedy ostatnio odwiedziłam swoją (wtedy) czteroletnią siostrzenicę, zadała mi takie pytanie: "ciociu, czemu mówisz do mnie jak do Janki?" ;) No cóż... psiarze mają spaczony system chwalenia :P

      Usuń
  3. Ale się uśmiałam! Super wpis, obierka od marchewki, która nie zdążyła dotknąć podłogi, bo Ru, skradła moje serce <3 Z tego, co tu piszesz, wynika, że świetnie sobie radzisz i możesz być z siebie dumna :) dwa psy to na pewno moc zabawy i słodkości, ale tak jak mówisz, czasem trzeba wybierać między psami i to musi być niefajne. Powtórzę to, co mówią poprzedniczki i zgodzę się z tobą - uwielbiam dziewczyńskie akcesoria! Serduszka, groszki, róż, złote nitki fiolety, czerwienie, a nic do mojego samca alfa nie pasuje :/

    A jakbyś oceniła wzajemne relacje Bala i Ru? Myślisz, że to big love? Przepadają za sobą, czy raczej na zasadzie "no ok", a może jedno tylko pała miłością?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich relacja? Trochę jak nastoletnie rodzeństwo (którymi niemalże są:P). Ot czasem trochę miłości, częściej wariactwa, często kuksańce i dokuczanie. Idealnie jak brat i siostra. Plują, krzyczą, że nie chce mieć rodzeństwa, ale jak przychodzi co do czego to mimo wszystko się kochają:)

      Usuń
  4. Przy dwoch najbardziej dotkliwie odczuwam brak psychicznego komfortu w trakcie spacerow, podrozy. Mimo ze suki raczej bez problemowe. Ale frajda z trenowanie z tak roznymi psami wieeelka. I ta milosc razy dwa... stanowczo decyzjeo dwoch psach podjela bym juz teraz w ciemno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam Ru problemową - i faktycznie zgodzę się tu z Tobą - nie ma komfortu - cały czas uważam, czy nie będziemy komuś przeszkadzać, czy psy nie są zbyt hałaśliwe, czy się trzymają mnie. Dużo dużo racji.

      Ja tez nie wyobrażam sobie już nie mieć drugiego psa!

      Usuń
  5. Ja sobie na razie nie wyobrażam posiadania dwóch psów. Powiedziałam sobie NIE, do póki Zuzia nie będzie świetnie wychowana :P Ale nawet wtedy pozostanę przy jednym psie... chyba, że trafi mi się dom z dużym ogrodem, za dużo pieniędzy i wolnego czasu. Wtedy tak ;)
    Post super się czytało! Naprawdę świetny!

    Pozdrawiam,
    poprostuzuzia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! :)

      My mamy dom z ogródkiem - i faktycznie, co nieco to ułatwia, nie da się ukryć :)

      Usuń
  6. Swego czasu rozważałam zakup drugiego russelka, dla Terrora :-) Ale w ogólnym rozrachunku doszłam do wniosku, że póki co po pierwsze nie stać mnie na zakup drugiego, po drugie Terror nie umie jeszcze wielu rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie wziąć do domu drugiego wulkanu energii :) I zapewne jeszcze sporo wody w rzecze upłynie, nim się ich nauczy :-) Jednakże myślę, że mooooże za parę lat ponownie rozważę kompana/kompankę dla naszego psa :-)
    Pozdrowienia! K&T
    jackterror.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się takie spokojne, chłodne podejście do sprawy. Dobrze rokuje na przyszłość ;)

      Usuń
  7. Ojej spacery w takiej grupie psów to nasze ogromne marzenie!
    skąd ja to znam, a, tak jak uczyłam Piana podawać łapki, Tofik siedział z tyłu wymachując raz jedną raz drugą. Spacery z słoniem i mrówką, to też cyrk na kółkach, ale i tak chciałabym w przyszłości powiększyć stado :D
    genialnie napisane, uśmiecham się do ekranu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Spacery ze słoniem i mrówką" - ogromnie mi się podoba to sformułowanie! <3

      Bardzo dziękuję za komplement :)

      Usuń
  8. A jaznów zacznę od wytłumaczenia, dlaczego mnie tu znów nie było... otóż nie była to już moja wina, żadnej niechęci nei było itd, ale to już kwestia laptopa, który tydizeń po tym jak znów napisałam na blogu zepsuł się...
    a braki na Twoim blogu mam spore. Czas nadrabiać :)

    Co do posta za dużo nie mam do powiedzenia, bo jestem posiadaczką jednego psa, który ma problemy zachowawcze w stosunku do innych, lecz zastanawiam się już od dawna nad kupnem/przygarnięciem drugiego. Co do faworyzacji to nawet nie przeszła mi przez głowę myśl o tym, żeby drugiego psa w jakichś sposób faworyzować i mam nadzieję że nigdy nie przejdzie. Zakupy jak najbardziej, drugi pies to w końcu kolejny powód aby kupić te kolejne akcesoria ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że to jak z dziećmi - każdego kocha się inaczej :)

      Usuń
  9. 100% prawdy, ale jak człowiek widzi jak rano psy się tak słodko ze sobą bawią to serce mięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja najbardziej czuję, że mam dwa psy na spacerach, no i przy wydatkach, głównie na weta. Tak to jakoś nieszczególnie, stąd czasami gdybanie nad trzecim :P. Dopóki nie pojawiła się młoda, to psa praktycznie nie było w domu. Toś poza jej schizami, jako pies do towarzystwa jest totalnie bezproblemowa, nie szczeka na domofon, kocha gości, nie wpada w konflikty z innymi psami, tylko na spacerach czasem odlatuje i trzeba mieć ją cały czas na oku. W momencie kiedy rzucam piłkę Gi muszę patrzeć, czy Tosia właśnie 100m dalej nie tarza się w padlinie. Praca z nimi wygląda totalnie inaczej. Kiedyś marzyłam sobie, że będą robić jednocześnie tę samą sztuczkę, ganiać razem na spacerach i inne takie rzeczy, a wyszło, że często zastanawiam się, czy to nie są jakieś odrębne gatunki ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest dla mnie główny mankament - na spacerze "wśród ludzi" nie potrafię się odprężyć, bo cały czas czuwam - czy któreś w jakąś stronę nie gnie pałki.

      I, co gorsza, nie zawsze uda mi się zareagować na czas- ciekawa jestem, czy z czasem się wyrobię, czy będzie już tak całe życie :)

      Usuń
  11. Dzięki Ci wielkie za ten wpis! Jak na razie, wszystkie znaki na niebie i ziemi, włącznie z Twoją notką wskazują, że kiedyś drugi pies spełni moje podstawowe założenia - tj. podniesie motywację do pracy u rudej o milion procent (chociaż z drugiej strony, milion pomnożony przez 0 wciąż daje 0, więc może powinnam się niepokoić...) i sprawi, że zacznie normalnie jeść. ;)

    W sumie, jeżeli chodzi o pierwszą część tekstu nic mnie nie zaskoczyło - no, może poza wyrzutami sumienia, chociaż wydaje mi się, że ta kwestia wynika ze specyficznej sytuacji osoby, która ma dwa psy tej samej rasy, porównywalnie chętne do pracy. Myślę, że działa to trochę inaczej w przypadku osób, które zaczynają z psami ras z gatunku tych niepracujących, raczej mających problemy z motywacją, a do tego dokupują np. BC. Tu wybór wydaje mi się dość jasny: na seminarium biorę tego psa, z którym uda mi się więcej wyciągnąć z zajęć wartościowych rzeczy. ;)

    Akcesoria mnie jakoś nie biorą, od początku staram się kupować psie rzeczy stawiają głównie na ich jakość i trwałość. Czasem zdarza mi się wzdychać do rozmaitych hand made'owych obróżek, ale szybko przypominam sobie, że w przypadku setera to nie ma najmniejszego sensu i zdecydowanie lepiej jest mieć jednego Dublin Doga w uniwersalnej czerwieni niż kilka śliczniusich materiałowych cudeniek, które po 2 spacer będą wyglądać jak wyciągnięte z krowiego gardła. ;) To, co zdecydowanie mnie bierze to zabawki - ach, zachwycam się ślicznymi, profesjonalnymi, dodającymi milion punktów do psiej inteligencji zabawkami i ubolewam, że w przypadku T. nie mają one sensu. Mam nadzieję, że drugi pies będzie bardzo zabawkowy i będę mogła poszaleć. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podnosi, tylko znów - nie wiem na ile to zadziała na T. bo jednak owczarki a wyżły to jest zupełnie inna baja i w charakterze i w trybach pracy.

      To prawda - kalkulacja jest prosta - dlatego Baloo jedzie ze mną do Warszawy pod koniec maja, a Rurek będzie grzał pupkę w domu i to co się nauczę z Balem, może przeniosę potem na nauczanie Ru :)

      Oj to zazdroszczę! Ile pieniędzy zaoszczędzonych! :) U mnie z kolei obfita kryza ozików zabezpiecza przed ekstremalnymi pobrudzeniami :) Tylko minus taki, że słabo spod niej cokolwiek widać:P

      Usuń
    2. Wyżeł, czy owczarek - konkurencja działa tak samo, serio. Mamy to przetestowane, wprawdzie nie na co dzień, ale jednak doświadczenie mówi, że stała konkurencja powinna zadziałać na rudą wyśmienicie. U petsitterów problemy z jedzeniem znikają jak ręką odjął, nie ma miejsca na grymasy, miska jest po prostu opróżniana. Ciekawe jest też to, jak ryjka reaguje na moją pracę z innym psem - normalnie nie ma w niej ani odrobiny zazdrości, w domu pozwoli, żeby pies gości zjadł jej karmę i nasikał do klatki, nie będzie jej przeszkadzało, że go głaszczę, etc. Ale gdy na treningu wezmę sobie innego psa albo na spacerze zacznę się szarpać zabawką z psem, który akurat to mnie podbiegnie - amok i apopleksja. Mój cichy, spokojny, niezazdrosny pies, zaczyna jak pojebany biegać wokoło mnie i drzeć ryja. :D

      Usuń
  12. Bardzo fajny wpis. Wzdycham do osób, które mają dwa psy (lub więcej).W tym momencie nie mam warunków do przyjęcia drugiego futrzaka, ale cały czas o tym myślę, wyobrażam sobie jakby to było i jakiego ewentualnie bym wzięła - kolejnego kundla czy może jakiegoś rasowego...? W końcu to, że teraz nie mogę tego zrobić, nie oznacza, że nie będę mogła nigdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do podwojonych kosztów utrzymania - czego to się nie robi dla mokrego nosa na twarzy i mięciutkiego futra do miziania ;)

      Usuń
    2. Gdybać zawsze można - to są podwaliny do marzeń, a te do realizacji! :)

      Jestem zdania, że wszelkimi kosztami (no, poza wypadkami losowymi u weterynarza) da się jakoś tam manewrować.

      Usuń
  13. Świetny tekst, jak zawsze.
    I znów swoim postem skłaniasz mnie do przemyśleń. Temat drugiego psa jest mi bliski, bo sama planuję w przyszłości powiększyć stado. Jednak mam na ten temat kilka wątpliwości...
    Problem mam tu że ja planuję posiadać dwa psy kompletnie różnych ras, marzy mi się teraz osobnik bardziej "proludzki", sztuczkowy, kontaktowy niż północniak. Owczarek Niemiecki. I tu moje wachanie, bo jak sama napisałaś, psy wyłapują od siebie zachowania, i matwię się że mój "pro" owczarek będzie obserwował samowolkę malamucią i będzie wolał polecieć z nim w krzaki niż ze mną ćwiczyć posłuszeństwo. Bo skoro Czarek może to czemu drugi ma być gorszy? ...
    Obecnie i tak nie mam warunków mieszkaniowych na 2 psy, ale przeca mam 21 lat, do końca życia mieszkać z tatą nie będę i może los pozwoli mi realizować hobbystycznie swoje nowo-odkryte zapędy do Obi/Agi z ONkiem.
    Pytam więc osoby doświadczonej w tej kwestii, obytej w takim towarzystwie : Jak wielkie jest prawdopodobieństwo że owczarek mi się zmalamuci? ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że też dużo zależy od tego, jakiego psiaka wybierzesz, co zaoferujesz szczeniorowi i jak wysoko postawi Cię na liście priorytetów, bo jednak charakter najwięcej Ci powie ;)

      Usuń
    2. Obawiam się, że jeżeli te zachowania, których nie życzysz sobie u ON-ka występują na spacerach to wyjście jest jedno - długi okres osobnych spacerów na starcie, tak, żebyś zdążyła pokazać szczeniakowi czego sobie życzysz i jakie to jest fajne, nim drugi pies pokaże mu alternatywę. Oczywiście, tu pojawia się problem gospodarowania czasem...

      Usuń
  14. To ty sobie pomyśl ile ja mam problemów jak mam 3 psy !
    Nie wiadomo co z którym robić
    na spacery każdy chodzi oddzielnie !
    A nauka ? Tylko Lusi się nadaje a reszta gdy zacynamy się uczyć "znowu chcesz coś ode mnie ? To ja lepiej pójdę spać !"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoł 3 psy to już hardcor! :) Na tą chwilę nie wyobrażam sobie :)

      Usuń
  15. Hmmm, rezerwy nie mam i zawsze zabieram tylko jedno, bo Lucko niestety ma to chore serce. Za to przesłodko się bawią na spacerach, kiziają rano i ogólnie są wulkanem słodkości. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też się zdarza wulkan słodkości - na przykład wczoraj jak wróciłam z Ru ze spaceru, na którym Bala nie było - witały się ze sobą jak dzieciaki! <3

      Usuń
  16. Ja mam dwa psy i przyznaję szczerze, że osobiście czasem mam ochotę udusić zarówno jedną sucz jak i drugą :D
    Na początku było okropnie ciężko, bo jak to przestawić sie z Betki wiecznej perfekcjonistki, która lubi robić wszystkie komendy wolno i na 100% na psa, ktory ma kompletnie nieogarnięte emocje i chce robić wszystko na raz? Dżina jest wielkim przeciwieństwem Betki, więc troche czasu minęło zanim nauczyłam się jak pracować z tym, a jak z tamtym.
    Mimo, że czasem bywa ciężko z dwoma psami (ja akurat na spacery zabieram je oddzielnie) to wiem, że w przyszłości na pewno będę miała dwa psy bo co dwa radosne pyszczku w domu to nie jeden :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do uduszenia, to swoją drogą! :) Ale męża też mam ochotę czasem udusić :P

      Usuń
  17. Może to zabrzmi ckliwie i idiotycznie, ale kiedy zabierałam swoją sukę ze schroniska obiecałam jej trzy rzeczy:
    - zostaniesz u mnie na zawsze,
    - już nigdy nie będziesz głodna,
    - już nigdy nie będziesz musiała rywalizować z innymi psami.
    No i mam zamiar tego dotrzymać, więc za jej życia innego psa nie będzie. Zresztą za duży mam problem z przywołaniem, żeby w tym momencie ogarniać dwa psy(nawet z jednym każdy spacer to 100% czujności). Czasami tylko troszkę mi żal tych rzeczy, które mogłabym robić w kwestii sportu czy spacerów w dziczy z innym psem ukształtowanym od początku pode mnie. Obecnie powoli szykuję się do zakupu konia(pierwszego!) i też mam masę obaw. Czy suka przestanie w końcu szczekać na konie? Czy puszczona luzem nie spróbuje ganiać i podgryzać? Czy pójdzie w teren za koniem czy spieprzy w las przy pierwszej okazji? I jeśli nie będę jej mogła zabierać do konia to jak rozdzielę swój czas między konia i psa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam te trzy rzeczy bardzo wzruszyły :) A z końmi socjalizowana jest już?:)

      Usuń
    2. Jest z końmi powoli socjalizowana i na razie walczę ze szczekaniem na konie. W sumie jest śmiesznie, bo szczeka na konia tylko kiedy go widzi. Niedawno koń ją zaskoczył z tyłu(siedziała pod końskim boksem) i polizał po głowie - nie zareagowała, więc nie jest źle. Prób bez smyczy jeszcze nie ośmieliłam się zrobić.

      Usuń
  18. Ja przyznaję, że już od dawna snuję plany nad kolejnym psiakiem, pewnie goldenem, bo totalnie wsiąkłam w tą rasę :D Ale za niedługo czeka mnie przeprowadza, studia itd. Niestety z bólem serca muszę się powstrzymać i najpierw ogarnąć samą Abkę ;)
    Mnie najbardziej rajcują treningi z dwoma psiakami, bo potwierdzam, że motywacja czekającego w kolejce psa jest nie do opisania :D Wtedy można z nim dosłownie przenosić góry. No i wspólne zabawy ze sobą, przeciąganie zabawkami (inne psy jakoś nie rozumieją o co kaman i Abi szarpie się samotnie). A najbardziej boję się spacerów, bo a nóż jakaś sarenka wybiegnie i dwa nakręcone psy już nie tak łatwo odwołać jak jednego :/ Jednak na pewno w przyszłości zagości u mnie kolejny członek rodziny i zmierzę się z tym wyzwaniem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tęsknie czekam na moment aż psy będą się fajnie ze sobą razem bawić. Bo na razie to każdy ciągnie w swoją stronę a pożytku z tego żadnego nie ma :P Bo tylko biegają po domu i sobie zabierają :)

      Usuń
  19. Ostatnio miałam taki czas żeby zaadoptować psa, który mega mi się spodobał, ale gdy nadeszłam do przemyśleń wtedy zrozumiałam, że jednak na ten czas muszę zrezygnować. Problemy dalej są z Kentucky'm a nie miałabym kosztów na karmę czy weterynarza. Myślę również o kolejnym aussiku ale to dopiero za około 5 lat :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duże różnice wieku są chyba lepsze, ja mam kilka miesięcy różnicy, no i faktycznie jest trudniej :)

      Usuń
  20. Cały czas myślę o drugim psie, ale...koszty- które póki co to uniemożliwiają tym bardziej biorąc pod uwagę obecne wydatki na weterynarza i chęć powrotu do porządnego barfa. I nie wiem, czy to nie lepiej- z jednej strony, bardzo chciałabym aby Emet miał na co dzień więcej zajęcia, a nie musiał większość czasu spędzać na kanapie. Na spacerach też miałby więcej do roboty. Tylko że bardzo obawiam się, czy to wszystko nie zadziała odwrotnie- jest ogromnie wrażliwym psem jeśli chodzi o uczucia ludzi, tak samo ogromnie potrzebuje mojego kontaktu, całe dnie pokazuje jak kocha i robi wszystko, żeby przypomnieć mi o tym jak wspaniałym jest synkiem. Drugi pies mógłby sprawić, że stanie się zazdrosny (już teraz jest o obce psy) i będzie miał poczucie, że nie jest już taki ważny. Zawsze mówiłam, że kiedy będzie trochę starszy, młody pies go ożywi ale teraz nie jestem już tego taka pewna. Idąc dalej, nie chcę żeby na starość był sam i wiem, że sama też będę potrzebować w tym momencie drugiego psa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najłatwiej zrobić sobie bilans zysków i strat - wtedy będzie się miało pełen ogląd sytuacji :)

      Usuń
  21. Znam ten ból, szczególnie odnosząc się do dziewczęcych akcentów. Pan Habs, jak wiadomo jest psem i jakoś niekoniecznie widzę go w różowych szelkach, czy ze smyczą w motylki. Już teraz mamy czerwone Juliusy i wiele osób ma go za panienkę... Temat drugiego psa... Hmm... Chciałabym i to bardzo, ale wiem, że nie jest to taka decyzja hop, siup i będą dwa psy. Rudzielec ma swoje dobre i trochę gorsze oblicze, wiem nad czym muszę jeszcze popracować, żeby w ogóle myśleć o innym czterołapie w domu. Z tą decyzją muszę się jeszcze trochę wstrzymać, ale wiem, że na 100% za jakiś czas pojawi się kolejny pies w "moim stadzie" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Akcesoria, rzecz święta ! :D Sama mam tego multum w domu, trochę wstyd się przyznać :P

      Usuń
  22. Bardzo fajnie piszesz. Pochłaniam Twojego bloga jednym tchem. Nam marzy się drugi pies, ale najpierw musimy zapanować nad tym pierwszym, więc pewnie jeszcze jakieś 2 lata :P Trenować planujemy oboje z mężem, więc mam nadzieję, że tu akurat jakoś wybrniemy z podziału uwagi pomiędzy psami. Czekamy na kolejne wpisy i super zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo dziękuję za miłe słowa! I trzymam kciuki za Waszego owczara! :)

      Usuń
  23. Ja mogę tylko powiedzieć z perspektywy posiadaczki dwóch kotów - co dwa zwierzaki, to nie jeden :) Było oczywiście pewne ryzyko, czy się polubią, ale jak już się dotarły - nierozłączne kumple, i podwójna radość. Aha, no i nie ma to jak mieć dwa koty, żadnego psa, i pochłaniać blog o psach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tez fretki w parach - no po prostu "w kupie raźniej" :)

      jej najlepszy komplement! <3

      Usuń
  24. Marzę o drugim psie. Jednak przy Berku, któremu zawsze sie chce, który ma milion ton zapału i energii, entuzjazmu i pasji, chyba bym zwariowała. Musiałabym miec psa flegmatyka :). Może kiedys.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha to ja mam dwójkę takich co mają milion ton zapału, energii, entuzjazmu i pasji - ale za to są trochę gabarytowo jednak łatwiejsze do ogarnięcia - mam wrażenie, że wszelkie wyżły i generalnie myśliwskie są trudniejsze do wyuczenia posłuszeństwa niż nieco łatwiejsze owczarki - dlatego wcale Ci się nie dziwie, bo domyślam się, ile energii, siły i wewnętrznego "chcenia" potrzeba do wychowania jednego egzemplarza :)

      Usuń
  25. Obecnie, jak wiadomo, posiadam tylko jednego psa :) Ale za to potrafi zrobić rozrube za dwóch :D Choć nie powiem, bo marzy mi się gromadka - no dobra, chociaż te dwa! - psów :) Po pierwsze, jeden i drugi miałby towarzystwo. Po drugie, byłoby jeszcze weselej. Poza tym, co dwa ogonki to nie jeden ;) Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja zawsze wszystkim odradzam branie drugiego psa, żeby potem nie było na mnie :) Jeśli jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się na dwa psy, to tylko w konfiguracji jeden stary, mądry, spokojny, ogarnięty na milion procent, drugi młody i głupi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei nie wyobrażam sobie bez dwóch psów już chyba :))

      Usuń
  27. Megamegamega fajny wpis, już go polecałam kilku osobom :) Wylądował w moim zestawieniu: http://pieswwarszawie.pl/zestawienia/8-inspirujacych-psich-linkow

    Buziole dla całego teamu :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Pies w swetrze to jeszcze nie najgorzej, tutaj dosyć fajnie, ale pies w jakiś butkach, to dopiero coś.

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo ciekawy to jest według mnie.
    Dzięki piękne!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam