Content

niedziela, 14 lipca 2013

Ten o różach


Pod jednym jedynym względem nie jestem typową babą – nie przepadam za dostawaniem kwiatów. Dla mnie większość tego typu wiązanek jest zbyt dumna, sztywna i pachnąca na jedno kopyto. Wolę sama tworzyć sobie bukiety z kwiatów które mam w ogrodzie  lub zebranych podczas spaceru.

Nie za bardzo przepadam za tak zwaną królową kwiatów – różą. Nie szaleję za jej odmianami, niespecjalnie cieszy moje oczy. Serce już dawno podbiły mi kwiaty z wiejskich ogródków – w moim są słoneczniki, lawenda, gipsówki, len, wrzosy, zawilce, malwa, rumianek. Dlatego królowa znajduje u mnie miejsce tylko w jednej odmianie - róża jadalna, inaczej róża pomarszczona, japońska. Ma swój swojski charakter, odurzający zapach, no i można ją ciekawie wykorzystać!


Lubię mieć w ogrodzie rośliny, które nie tylko cieszą oko, ale są też użyteczne. Bardzo ucieszyło mnie odnalezienie bzu czarnego w jednym z zacienionych rogów w ogródku,  mam rozbudowany zielnik, stawiam pierwsze kroki w hodowaniu warzyw i owoców, dlatego roślina, która nie tylko ciekawie wygląda ma od razu u mnie dodatkowe plusy :)


Pod koniec zimy bezlitośnie „przeleciałam” się po sztywno wystających krzakach drastycznie stosując cięcie odmładzające (według poradników ogrodniczych powinno się je wykonywać co 5 lat), docięłam każdy krzew do wysokości 15 cm.  Przez wydłużająca się zimę martwiłam się, czy uda im się w tym roku odbić i w ogóle zakwitnąć, na szczęście się myliłam! Już z początkiem lipca zaczęło się kwitnienie. 
Jako entuzjastka naturalnego sposobu życia postanowiłam poszukać pomysłów na użycie płatków róży w moim małym gospodarstwie domowym.


Płatki świeżo zebrane w ogrodzie

W zeszłym roku sprawdziłam przepis na tonik z płatków róży – podobno ma właściwości wygładzające, odprężające rozświetlające i przeciwzmarszczkowe. Wykonanie jest proste, wystarczy garść płatków różanych zalać wodą i gotować na wolnym ogniu pod przykryciem około godziny. Po godzinie należy odcedzić płatki, przelać tonik do naczynia i trzymać w lodówce maksymalnie przez dwa tygodnie. Bardzo polubiłam uczucie przyjemnego odświeżenia po jego użyciu, twarz była czysta, skóra przyjemna w dotyku. 

Innych czarów nie zauważyłam J

Gotowy tonik o charakterystycznym, bursztynowym kolorze.


W tym roku w ferworze walki z przeprowadzką odnalazłam zeszyt z przepisami babci ( każda kobieta w naszej rodzinie ma to w genach – w pewnym wieku tworzymy prywatne książki kucharskie). Odnalazłam w niej ciekawy sposób na konfiturę różaną – bez gotowania.

Otóż zebrałam płatki róż z krzewu, odcięłam gorzkie, białe końce (żmudna robota, polecam jakiś serial w tle J ). 

Żmudny proces oddzielania białych końcówek może być chociaż wdzięczny do fotografowania :)

Zasypałam cukrem, dodałam kilka kropel cytryny do smaku, utarłam w makutrze, et voila!

Rozpoczynamy pracę!


Tak to wygląda na początku...
...a niestety tylko tak przy końcówce :)

Gotowy wyrób.


 W lodówce powinna utrzymać się około 1 roku. Konfitura ma ciekawy buraczkowy kolor, wygląda trochę jak ćwikła ;)

Niestety z takiej ilości płatków wyszło bardzo niewiele konfitury, mam nauczkę na przyszłość!


Oprócz tego planuję zasuszyć płatki róż i wykorzystać je jako dodatek do kąpieli oraz zaszyć w szmatkach i użyć jako zapach w szafach. 

Jeżeli macie chwilkę czasu i Wasza róża wyjątkowo obrodziła w tym roku to serdecznie polecam, czekam teraz na jesień i spróbuję zrobić herbatkę różaną.

4 komentarze:

  1. Różana konfitura - mój smak z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tylko ten zapach kojarzy się z babcią. Konfiturę zrobiłam głównie dla taty, gdyż mnie sam smak nie urzeka :)

      Usuń
  2. Zaczytałam się :) ciekawy blog :) będę czytać i subskrybuje u siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam