Jak już nadmieniałam wcześniej, Święta były wyjątkowo obfite dla marmurkowej ekipy *(patrz, końcówka wpsiu :P). Święty (lekko pieprznięty) Mikołaj przeleciał się po sklepie Toys4Dogs i nadwyrężył swój portfel znacznie. Ale cóż, no kiedy jak nie w Boże Narodzenie? :)
Najbardziej kusiły mnie i świerzbiły dwie piłki firmy JW ( która podbiła moje serce Hol-EE Rollerem). Tak na marginesie - nie było jeszcze nazwy własnej, która sprawiałaby mi taką trudność! Każdą z zabawek nazywają w tak dziwny sposób, że jest to dla mnie nie do przejścia. Najwięcej roboty miałam właśnie z odnalezieniem nazw poszczególnych zabawek w czeluściach internetu :) Upłynęło kilka chwil od rozpoczęcia użytkowania, kilka osób wyraziło zainteresowanie naszą opinią, toteż postanowiłam popełnić pierwszą, (wiekopomna chwila!) recenzję zabawki na blogu!
Obie piłki, jeszcze w stanie dziewiczym.
Z rozmysłem kupiłam dwie różne piłki - jedna dziewczyńsko różowa, druga po męsku niebieska, gdyż u nas w domu koncepcja gender nie jest rozpropagowana. Choć, hej, Ru miewa epizody prób krycia innych psów, co Balowi się jeszcze nie zdarzyło, także w sumie kto wie, kto wie...:)
Każde sobie, zabawką w drugiego skrobie :)
JW Holl-EE Cuz
Ta zabawka jest już dość popularna na blogach. Ni to piłka, ni to gryzak składający się z pluszowego, piszczącego wkładu obleczonego ażurową gumą, zwieńczonego rozkosznymi nóżkami, o tak:
Mele ze śliny nadają Holl-EE Cuzowi autentyczności - serio serio! :)
Wymiary, dane techniczne.
Wiedziona wrodzonym optymizmem ( i cicho płaczącym kontem oszczędnościowym w banku) wybrałam wariant M - czyli o średnicy 7,5 cm, wysokości 9,5 cm oraz wadze 110g. Czyli takie sobie, całkiem fajne maleństwo, które z łatwością można wpakować do saszetki, czy do kieszeni i wesoło maszerować na spacer, nie będąc zbytnio obciążonym, czy wypchanym tu i ówdzie. Pluszowa piłeczka jest bardzo miękka, choć piszczałka, która w niej się znajduje jest sprytnie ukryta, i dopiero po dłuższym czasie odkryliśmy wraz z ozikami, że to-to piszczy ( nie przeczytałam w opisie, po prostu ręka kliknęła szybciej niźli mózg był w stanie przetworzyć). Piszczałka jest schowana sprytnie, i podejrzewam że złośliwie się przemieszcza, bo często trzeba się konkretnie namacać, żeby wydobyć dźwięk - podejrzewam, że to tym bardziej nakręca mamłającego zabawkę psa.
Sama guma oblewająca piłeczkę również jest dość miękka - dzięki temu można nawet pokusić się o próbę szarpania z psem, na podobnej zasadzie jak w zabawce Holl-EE Roller. Jednak nie polecałabym zostawiać psa sam na sam z nią, gdyż Ru w czasie braku superwizji z mojej strony była łaskawa spożyć jego jedną nogę. Lewą (dlategóż właśnie zostało nam się jedynie zdjęcie oślinionego Cuza). Nie trwało to dłużej niż zrobienie zielonej fusiastej herbaty ( czyli w porywach do 6 minut).
Żeby nie było wątpliwości, to jest ta BALOWA piłka ;-)
Do czego tak naprawdę używać?
Dobrze, śmiejcie się, ale tak naprawdę po zakupie i otwarciu kartonu zastanowiłam się do czego będę używać tej zabawki. Słyszałam, że jest wiele psów "piłeczkowych" dla których aport jest sensem życia, wodą, michą z karmą. Dla Baloo aport piłki jest...meh...pobiegnę, pomamłam i oddam, wypluję pod nogi, możemy się chwilę pobawić, ale bez szału. Co ciekawe zupełnie inną sprawą dla niego są dekle i łapanie frisbee, gdzie jest na maksa zmotywowany, najarany i oddany sprawie. A dla Ru koncepcja aportu jeszcze nie istnieje - generalnie świat i praca, tudzież zabawa z człowiekiem są dla ryżej terra incognita odkrywaną na nowo każdego dnia ( brzmi pięknie, ale wierzcie mi, rzadko kiedy łzy wzruszenia stają mi w oczach).
Proszę, oto dear diary moment** - Ru się bawi! :)
Wobec powyższego piłki tej używamy głównie do szarpania. Do tych celów ( i tu wyłącznie wina moja) nadaje się średnio, szczególnie, jeśli ktoś lubi swoje ręce ( a ja lubię, bardzo, pracuję nimi i mogę sobie klepać do Was na klawiaturze! :) ), to jednak szczerze polecam nieco większy rozmiar. Mam psy kontrolujące się nieco i posiadające respekt do dłoni przewodnika, ale nawet uderzenie zębem przez pomyłkę nie należy do najprzyjemniejszych.
A jak to mawiają mądrzejsi od nas - potrzeba jest matką wynalazków - dlatego też na szybciora udało mi się wzbogacić moją koncepcję - i mamy teraz multifunkcjonalny szarpak.
Szarpak we własnej osobie.
Podsumowując:
JW Holl-EE Cuz jest ciekawą alternatywą dla zwykłych piłek. Trajektoria lotu jest dość prosta, jednak przy zetknięciu z podłożem, dzięki nóżkom piłka odbija się w dość nieprzewidywalny sposób, co dodatkowo cieszy psiaka.
Oprócz tego jest dość lekka i miękka, co nie jest bez znaczenia dla piesków o delikatnym chwycie i pyszczku. Według mnie nadaje się również dla szczeniaczków i seniorów.
Kolejną zaletą jest fakt, że przy odrobinie dobrej woli po udanym, wyjątkowo fajnym aporcie można psa dodatkowo nagrodzić szarpaniem przy udziale piłeczki (dla mnie sprawa nie do przecenienia), jednak tutaj należy celować na rozmiar większego Cuza - myślę, że oziki nie miałyby problemu z chwytem L-ki, a ja również mogłabym się mocniej szarpać i patent nie wyślizgiwałby mi się z rąk.
Niestety, o czym trzeba wspomnieć przez obecność kolorowego pluszu na dworze łatwo się brudzi. Na razie nie rozwiązałam jeszcze dylematu jak ją wyczyścić - wiele piszczałek po kontakcie z wodą milknie na wieki i obawiam się że i w tym przypadku będzie podobnie.
Dla niektórych minusem będzie również delikatność gumy - osobiście po tym co zobaczyłam, nie zostawiłabym psa na dłuższe tête-à-tête, ze względu na ryzyko szybkiego rozczłonkowania zabawki.
JW Pet Crackle Heads Cuz
Wymiary, dane techniczne.
Tutaj również zakupiłam rozmiar M - średnica 7cm, wysokość 9 cm, waga 115g, czyli bardzo podobnie jak w przypadku naszego "zwykłego" Cuza. Informacja na metce głosiła, że plastik wypełniający piłeczkę otrzymywany jest z recyklingowanych butelek. JW mami nas wizją ekologii, dla mnie fajna sprawa :) W teorii również tworzywo miało być wypełnione powietrzem, co skutkowałoby powracaniem tejże do stanu pierwotnego. Jak już przekonaliście się na zdjeciu - tak się nie stało, po kilku minutach ciamkania w paszczy żółta piłka wyglądała jak przeżuta guma, która aż się prosiła o wyjęcie i ukrócenie męki :)
Guma oblewająca piłeczkę należy do tego samego sortu, co inne wyroby firmy - jest miła w dotyku, dość elastyczna, delikatna i sprężysta. Żadnych zastrzeżeń! :)
Tu zabawka po pierwszym spotkaniu z zębami.
Do czego tak naprawdę używać?
Oprócz aportu, oczywiście :)
Zachęcona sukcesem i uczuciem, którym niebieski pałał do innych zabawek tego typu, myślałam, że zajmie to psa w długie zimowe wieczory, kiedy to będzie smęcił po domu z piłką w pysku padając od niechcenia gdzieniegdzie i ze zblazowaną miną na mordzie pożuje i powydaje trzeszczące odgłosy. Niestety moja wizja zaśmiała się szyderczo i oddaliła truchcikiem praktycznie zaraz po oddaniu Cuza do ryja.
Niestety wystarczyło kilka ruchów szczęką i plastik był tak zgnieciony, że wydawał tylko z siebie smętne chrupanie . A następnie przybrał formę walca, i już sam wychodził przez dziurkę w konstrukcji. Ale ale! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - dzięki temu odkryłam dla niej kolejne, sekretne przeznaczenie - kula smakula!
Na razie co prawda projekt pozostał w zakładce "do realizacji" (szczególnie, że nastąpił incydent ze spożyciem stópki w zwykłym Holl-EE Cuzie), jednak wizja napakowania go pasztetem i karmą, oraz obserwowanie jak pies męczy się jęzorem wybierając smakołyki spomiędzy krat raduje moją duszę ( i daje nadzieje, na te długie, zimowe wieczory...i tak dalej :P). Także nauczyłam się, że nic straconego! Coś się kończy, coś zaczyna ***! :)
Oprócz tego, dzięki utracie wnętrza, zdecydowanie łatwiej jest się nim szarpać.
Dear Diary moment # 2 - Ruby przynosi zabawkę na kolana - noo baw się!
Podsumowując:
JW Pet Crackle Heads Cuz okazał się nieco inny od moich wyobrażeń. Bardzo szybko pierwotne przeznaczenie musiałam zmodyfikować, co o dziwo wyszło na dobre całej koncepcji.
Tą piłką jest mi łatwiej się szarpać, bo nie obawiam się, że komuś się kieł zsunie a jednocześnie Cuz nie utracił swoich właściwości nieprzewidywalnego odbijania się. Psy potrafią się tą piłką bawić również w przeciąganie między sobą. Dodatkowo zyskał nowe dodatkowe możliwości - spróbujemy go zastosować do wyciszenia i uspokojenia mózgu ( ale najpierw damy fory i spróbujemy na tym, który nie ma wszystkich zębów :P). Oprócz tego tutaj już nie musimy martwić się o wyczyszczenie piłki po zabawach na dworze - zwykłe opłukanie wodą powinno wystarczyć w zupełności.
Minusem jest to, że plastik, który wypełniał piłeczkę był naprawdę cienki i delikatny, więc psy o niezbyt silnych szczękach mogą go szybko popsuć. Waham się wciąż przed zastosowaniem Cuza jako kuli smakuli, właśnie ze względu na tą przyjazną, miękką gumę - obawiam się że nietęgie móżdżki mogą spałaszować całość wraz z...nóżkami.
Myślę, że to już koniec moich uwag na temat tych zabawek. Jak się okazało nawet takimi maleństwami psy potrafią się bawić wspólnie! (Ruby dopiero co wyszła z dramatycznego pilnowania zasobów i teraz staramy się wzmacniać jakiekolwiek próby zabawy z innymi psami).
* A oto cała lista popełnionych zakupów, dla potomnych :P
** Jestem fanką "Przyjaciół". Taką, co potrafi zacytować, zna na wyrywki, tłucze aż do bólu i uważa, że wszelkie prace domowe typu sprzątanie, gotowanie i prasowanie zawsze powinny odbywać się wraz z odcinkami sitcomu w tle.
*** A to z kolei Sapkowski. Wybaczcie mi, dostałam na Wigilię Kindla i jestem zauroczona. Do tego stopnia, że rozważam propagowanie Kindla na blogu. Czujcie się ostrzeżeni.
Byłam pewna, że marmurki mają hopla na punkcie aportu.
OdpowiedzUsuńBuuu myślałam, że są bardziej trwałe, a tu zong. Me Owczary pewnie bardzo szybko załatwiłyby takie zabawki, a chciałam je kupić. W takim razie lepiej w coś innego zainwestować ;)
Ale zakupy to świetne zrobiliście ;) my mamy Chuckit! ale z sznurkami i jesteśmy zadowoleni.
ps. ja też mam czytnik i też go kocham i wielbię ;)
Pozdrawiam
Oj niee :) Ru nie lubi, a Balu uważa, że jak aportować, to tylko dyski :)) Piłkę to tak bardziej z przymusu :) Szarpak, piłkę na sznurku już owszem :)
UsuńJa wolałam z rączką bo Bal mocno szarpie, więc wyślizgiwałoby mi się :)
Ja nie sądziłam, że aż tak! :)
Jestem pod wrażeniem waszych postępów z Rudą! A Balu jest przesłodki z tą swoją ostrożnością :) o zabawkach czytam z zapartym tchem, oglądam z czego to, do czego to, ale niestety nie kupię. Co bym nie zrobiła Bohun i tak woli iść sobie pospać.
OdpowiedzUsuńDziękujemy, niestety jeszcze długa droga przed nami! Oczywiście i wzloty i upadki również :P
UsuńOj no co za Bohun nierozrywkowy! :)
To krycie z tego co przecyztałam w książkach i z filmów jest spowodowane prawdopodobnie ekscytacją, więc nie ma się martwić o jakiś "popęd seksualny" ;)
OdpowiedzUsuńCo do piłek nie miałam nigdy stycznośći ale najwyższa pora :) Co do tej gumy, to mój pies napewno spałaszował by wszytsko od razu.
Tak tak, to jedna z kolejnych manifestacji jak Ru nie radzi sobie z emocjami :)) Wiem o tym, to taki żarcik był :)
UsuńJa większość zabawek mam pod kontrolą, ale jest kilka, które zostawiam do zajęcia się samemu sobie - niestety z tymi piłkami może być różnie, choć może paszcza pekińczyka okaże się mniej niszczycielska :)
Widziałam je już na wielu blogach, ale sama ich jeszcze nie testowałam, wydają się fajne i może nie długo się w nie zaopatrze :)
OdpowiedzUsuńPolecam, tylko trzeba sobie nieco przekalkulować do czego ją się chce używać :)
UsuńBardzo fajna recenzja. Ja z takich zabawek na razie rezygnuję. Emet w domu ma swoje misiaki, czasami rzucę mu jakąś piłkę ale tenisowa jest jak najbardziej ok. A na treningach nie używam takich, z którymi Emet może sobie pouciekać i robić z siebie błazna. Jeśli już muszę coś rzucić, na przykład nagradzając za kwadrat to szarpak z piłką jakoś przyniesie żeby się poszarpać. Może kiedyś dojdziemy do poziomu przynoszenia piłek do rąk :D.
OdpowiedzUsuńBalu przynosi do ręki ( ma nauczoną mega przydatną dla lenia komendę "podaj" jak mi się nie chce schylać, albo za daleko upadł kapeć - wymiata, polecam), ale zawsze wywraca oczami jak mi ma włożyć umamlaną piłkę do ręki :P Zdecydowanie bardziej woli piłki na sznurku - dla niego to sens istnienia :) Ja sama kiepsko miotam, więc tym bardziej jeśli wspólny aport to głównie talerzem - albo wspomniana przez Ciebie angroda za kwadrat :)
UsuńRównież kupiłam te piłki - niestety moja Nessa za nimi nie przepada. Właściwie zupełnie je ignoruje. Co dziwne bo jest strasznym piłkolubem, piłek ma mnóstwo i wszystkimi się bawi. nie wiem co to jest,może ta guma jej nie odpowiada. Szkoda...
OdpowiedzUsuńa próbowałaś ją jakoś zainteresować tymi piłeczkami? Poszarpać się z nią? Pouciekać?:) Czasem jak się tak troszkę pokombinuje to fajne efekty są :)
UsuńPróbowałam,póki co bez efektu ;) Tzn pluszową pobawiła się przez chwilę,a tą crakle w ogole olała.Poczekam,może się jeszcze przekona;)
UsuńNo to trzymam kciuki za postępy! :)
UsuńTez musze kupić tą piłkę. A jakoś zebrać się nie mogę :P
OdpowiedzUsuńSliczneee zdjęcia! :*
Ciekawa jestem czy bulterrierowi będzie odpowiadała! :) Dziękuję, akurat z tych jestem bardzo niezadowolona :/
UsuńPo pierwsze i najważniejsze: strasznie lubię patrzeć na postępy na tym blogu: z notki na notkę teksty, zdjęcia, oprawa graficzna są coraz piękniejsze! To jest jedno z moich ulubionych miejsc w psim blogowym internecie.
OdpowiedzUsuńPo drugie: miałam możliwość kupienia tych piłeczek na przecenie w Tk Maxxie po kosmiczne 5zł i tego nie zrobiłam, teraz trochę żałuję.... trochę...
Po trzecie: Moja zazdrość względem Kindla jest wieeeeeeeeeeeelka i o tak, poprosimy propagowanie na blogu takich treści! ;)
A grrrr 4 raz dodaję komentarz, coś się sypie :P
UsuńOj kurczę długo się zatrzymałam nad tym komentarzem, bo totalnie nie wiem co napisać! :) Bardzo bardzo mi miło że dostałam taki niesamowicie fajny, optymistyczny i dający mega pozytywnego kopa komentarz! :)
Wielce się cieszę, że moje ściubolenie nad blogiem jest przez kogoś (a szczególnie przez Was!) doceniane :) Powoli, roboczo pracuję nad tym, żeby blog coraz bardziej odpowiadał temu, co tam sobie wyobrażam :) Coraz bardziej ogarniam dłubanie w szablonach i tworzenie podstawowych grafik - o dziwo im prościej chciałabym, żeby wyglądał blog, tym bardziej muszę namieszać i nakombinować w ustawieniach :)
Jeszcze raz bardzo pięknie dziękuję, bo akurat Marmurkowa opinia to dla mnie jak medal jest, bo stylistycznie, zdjęciowo i merytorycznie jesteście dla mnie na najwyższym poziomie - dlatego taka opinia tym bardziej rozgrzewa moje serduszko :)
Za 5 złotych?! Oja! To ja bym w ciemno kupowała, chociażby po to, żeby zwieńczyć szarpak piłą :)
( a o kindlu planuję notkę za tydzień - tak bardzo podbił moje serce, poważnie!)
Tę niebiesko - różową piłeczkę widziałam już parę razy na innych blogach i cieszę się, że mogłam przeczytać o niej jeszcze raz, ponieważ... jestem nią absolutnie zafascynowana! Zastanawiam się czy sprawdziłaby się w naszym przypadku. Ale nawet jeśli nie planuję jej kupić to uwielbiam o niej czytać. Chciałabym zobaczyć na tym blogu więcej recenzji - świetnie Tobie one wychodzą! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, chyba się rozochociłam i recenzje będą częściej! :)
UsuńA Azra lubi się szarpać, aportować i bawić? Bo w sumie do wielu rzeczy można używać tych piłeczek :)
Z nią to nigdy nic nie wiadomo. Jeśli ma ochotę na zabawę to i stara skarpetka jest superatrakcyjna, ale jeśli nie to cóż - żaden "wynalazek" nie zrobi na niej wrażenia ;)
UsuńDzięki za recenzje! :D
OdpowiedzUsuńhttp://4.bp.blogspot.com/-Q9sc9EeDkvM/VLlV9orHIuI/AAAAAAAADWM/6vlJUvP_8rs/s1600/IMG_7111.JPG A ja myślałam za pierwszym razem ,ze tam leży sałata, a nie zmielona piłka. xD
Haha faktycznie, choć lekko żółtawa :)) mam problem z zostawianiem komentarzy na Twoim blogu :(
UsuńOjej :( A co konkretnie się dzieje? Możesz mi opisać? Ale i tak zgłoszę to do "swojego serwisanta". ;) Dzięki za informacje. ;)
UsuńWyskakuje mi informacja, że nie mogę pozostawić komentarza :(
UsuńOki, to zrobimy inaczej - zmienię program do komentowania na disqus i powinno być już dobrze. :) Bo do tej pory był standardowy z wordpressa, ale ostatnio się zastanawiałam nad zmianą. To jest okazja. ;)
Usuńwszystko byłoby cudne, gdyby nie to, ze piłki mają napis Made in China.
OdpowiedzUsuńDziś jedną oglądałam.
ja ci polecam piłki i akcesoria http://www.becopets.com/
O ! Nie słyszałam o tej firmie, zobaczę, dzięki! :) Oj takie zabawki zostałyby unicestwione w pięć sekund z tego co widzę :) Chciałam zainwestować w miski z tej firmy, ale kosztowały swego czasu jakieś dziwne pieniądze :/
Usuńu mnie w tk maxx miska w cenie 29,99 zł.
Usuńtu masz fotkę http://naturalnadusza.blogspot.com/2015/01/koniec-wyprzedazowego-polowania-w-tk.html
jeśli chcesz, to mogę kupić i wysłać prosto do Baloo i Ruby :)
Dziękuję bardzo, oszczędzę kłopotu i przejadę się najpierw do swojego! :) Dobrze wiedzieć :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa z taką zabawką :D Chyba będę musiała wypróbowac u mojeg prawie ozika :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj! A jam zakochana na zabój w prawie oziku! :)))
UsuńTylko najpierw muszę wyniuchać gdzie taką zabawkę można kupić :) Mogę wiedzieć, z jakiego sklepu zamawiałaś? :)
UsuńNa samiuśkiej górze postu wspomniałam - http://toys4dogs.pl/ :)
UsuńA faktycznie, jakoś musiała mi umknąć ta wiadomość :) Przepraszam i dziękuję za informację :)
OdpowiedzUsuńNie ma problemu, pochwal się jak kupisz! :))
UsuńZwierzaki mają takie fajne zabawki, że nawet dzieci mogłyby z nich korzystać. No tak, psy lubią coś gryźć i wyładowywać na tym swoją energię. A że w dodatku zabawki mają pstrokate kolory, nie zgubią się tak łatwo.
OdpowiedzUsuń