Poproszono mnie, abym jednak zrobiła post wnętrzarski - na razie niezbyt dużo się u nas dzieje - moje finanse pochłaniają psy, a na "grubsze" remonty czeka nas trochę odkładania :)
Do przedstawienia Wam został na tą chwilę tylko przedpokój, ale ciężko jest go uchwycić - głównie ze względu na brak okna, oświetlenie jest tylko sztuczne, a i małe gabaryty nie ułatwiają zdjęć. Tymczasem w długi weekend trafiła się stosowna okoliczność - wydarzenie w rodzinie, wiążące się z przyjazdem rodziny z Kalisza i całe wariactwo z tym związane. Było głośno, tłoczno i bardzo sympatycznie - choć nasza kudłata ekipa poczuła się bardziej wymęczona niż po dniach spędzonych intensywnie na dworze.
Najlepszym pomysłem na lato okazało się powieszenie ciężkich, ciemnych zasłon w oknach balkonowych, od południa. Dzięki temu tak dobrze i słodko nam się śpi, że dopiero oziki - naturalne budziki nas dobudzają rano.
W okresie letnim staram się bardzo delikatnie ozdabiać dom, oszczędnie działać kolorami. Dla mnie wtedy wszystkiego jest za dużo. Za dużo ubrań na sobie, zbyt wysoka temperatura, za ciepła woda...Dlatego staram się, żeby we wnętrzach panował chłód i spokój ( w przeciwwadze do chłodnego okresu przedświątecznego, gdzie nasz dom wybucha feerią kolorów i faktur).
Tak naprawdę nie wprowadziłam wielu zmian przed wizytą - ot kupiłam bukiet bladoróżowych goździków, wyprasowałam obrus (który w tygodniu okazuje się być wielce niepraktyczny) i upiekłam ciasta, oraz zrobiłam ukochany, najbardziej orzeźwiający napój na świecie - miks ogródkowa mięta + ogródkowe truskawki.
![]() |
Ciasto - hit ozików - gdy odprowadzaliśmy gości, Ru przeprowadziła szturm na stół i wżarła 6 kawałków ciasta. Balowi ostały się tylko okruszki z pańskiego stołu. Walczymy z wyżeraniem z blatów! |
![]() |
Dla mnie najlepszy na lato! |
Jak już wspomniałam - psy po wyjeździe gości padły i spały bez życia do wieczora, kiedy to ostatnim zrywem sił zmusiliśmy się na dłuższy spacer. Nie polecam. Balu parł do przodu i co chwilę stawał, oglądając się na nas z niemym zapytaniem "daleko jeszcze?", a Ru potykała się o własny język. Dobrze, że choć w tygodniu upały dają odetchnąć!
Wspaniałe wnętrza! Jestem urzeczona. Sama, gdy już w końcu przeniosę się na swoje, planuję urządzić mieszkanko w podobnym stylu. Biel, minimalizm taki, jaki tylko można osiągnąć przy ilości książek jaką mam - to moje marzenie.
OdpowiedzUsuńA napój wygląda bosko! Właśnie nazrywałam sobie świeżej mięty i choć truskawek z działki nie mam, spróbuję podziałać ze sklepowymi.
Dziękuję za wizytę u mnie - ja również będę wpadać częściej, bo podoba mi się tu ogromnie!:)
Serdeczności!
Jejku jak mi miło! :) Sama znacznie zredukowałam ilość książek, własnie ze względu na Kindle, także polecam :)) Bardzo się cieszę, że mój blog przypadł Ci do gustu:)
UsuńWpis wnętrzarski! Doczekałam się! I dziękuję!
OdpowiedzUsuńA proszę Cię bardzo :)
UsuńDopiero co wynajęłam puste mieszkanie i twoje szarości zainspirowały mnie do wprowadzenia tego koloru u siebie - na kuchennych szafkach oraz na ścianach w sypialni. Sama jestem w szoku, bo zazwyczaj preferuję wyraziste i nasycone kolory jak fiolet, turkus albo bordo.
OdpowiedzUsuńJak Ci się sprawuje ten narożnik z Ikei? Sprawdziłby się jako kanapa w salonie i miejsce do przenocowania gości co jakiś czas? Myślę nad nim, ale jakoś nie ufam kanapom z Ikei.
Ja właśnie kiedyś też preferowałam, teraz potrzebuję oddechu :)
UsuńCo do kanapy - u nas pełni taką funkcję i jestem z niego dość zadowolona, choć zastrzegam, że mamy go niecały rok. Sprawnie się czyści, kilka razy już przenocowaliśmy na nim gości i nikt nie miał zastrzeżeń. Myślę, że jest ok, w szczególności za tą cenę :)
Różowe akcenty są genialne (jestem fanką tego koloru w każdej postaci) :D Faktycznie gdy ograniczymy dodatki i używamy stonowanych kolorów fużo lepiej się myśli i pracuje co z resztą doskonale widać na Waszym przykładzie :)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię, i ze zgrozą stwierdzam, że coraz więcej mam go w szafie :P
UsuńPrzepięknie. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też zbieram na lodówce opakowania po jajkach :P
OdpowiedzUsuńHaha to dla Teściów, już wzięli! :)))
UsuńZakochałam się w tym koszyku ze słoikami-wazonami <3
OdpowiedzUsuńMusiałam długo myśleć, ale już wiem - to z Jysk za 14,99 :)
UsuńPiękne mieszkanie, bardzo w moim stylu. Jasne, proste i z dbałośćią o szczegóły :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńPiękne psy, no ale skoro to post wnętrzarski, to muszę też pochwalić wystrój :) Zaciekawiłaś mnie tym napojem z truskawek i mięty. Jeszcze nie piłam, ale ochoty teraz nabrałam :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, tylko truskawki chwilę muszą się "przegryźć" :) Bardzo fajnie orzeźwia !
UsuńPodoba mi się taki minimalizm, jednak ja lubię pierdołki, szpargałki, zbieracze kurzu - te wszystkie niepotrzebne rzeczy. Póki co mieszkamy w małym dwu pokojowym mieszkanku, które w zasadzie traktujemy jak kawalerkę bo z drugiego pokoju zrobiła się graciarnia - suszarnia. We wrześniu kupujemy mieszkanko swoje, więc mam nadzieję, że pozbędę się tego zbieractwa :P
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiś swój styl, co komu pasuje :) Trzymam kciuki za walkę z nałogiem!:)
UsuńMatko, jaki miód na duszę, zobaczyć mieszkanie, które choć trochę jest bliskie memu sercu :) Ostatnio w kółko trafiam albo na ultranowoczesny minimalizm, ostre kanty, szary na szarym z szarym, białe gładkie fronty kuchenne i krzesła Eames'a, albo totalnie w drugą stronę - domy z bali, krzywe gliniane tynki, wszędzie emalia i ręczna ceramika... Ewentualnie, jako przeciwwaga, totalnie amerykańskie wnętrza, z ich charakterystycznym przesytem.
OdpowiedzUsuńNo nigdzie się od tygodni nie umiem odnaleźć.
A tu, proszę, uroczo, neutralnie, kojąco, zachęcająco, domowo. No miód na serce.
I najbardziej czadowy kalendarz na świecie! Chcę taki natychmiast.
(jak ja się podpisuję u ciebie? Hanka? chyba Hanka.)
Ach jak mi miło! :)
UsuńHanko! :) Bardzo się cieszę, że u mnie Ci się podoba! :) Już spieszę z wyjaśnieniami - otóż kalendarz zakupiony został w Pepco, na początku tego roku (albo nawet pod koniec zeszłego), jego zawrotna cena nie przekraczała dwudziestu złotych :) Bardzo polecam :)