Content

środa, 31 lipca 2013

Ten o lawendzie


Muszę oficjalnie przyznać – miewam swoje małe miłości niemal w każdej dziedzinie, którą się interesuję. Takich bezapelacyjnych faworytów. Niby dopuszczam do myśli to, że coś polubię bardziej, ale mimo wszystko buzia sama się uśmiecha ( troszkę jak nauczyciel, który tak naprawdę nie ma ulubionego ucznia, ale "Jasiu Tobie to zawsze wychodzi najlepiej" :) ).



Drobne kwiatuszki,  fioletowy kolor i już jestem kupiona!  (z góry przepraszam za brudną łubiankę, podczas komponowania zdjęć w ogóle tego nie zauważyłam)

Kobietą jestem, więc i na polu faworyzowania nie może być łatwo! Jak już wspominałam mój ogród jest  bardzo zacieniony,  wilgotny, problematyczny. Dlatego, zgodnie z babską logiką najbardziej ukochałam sobie rośliny – dzieci słońca. Dodajcie do tego uwielbienie natury, wakacji w lesie, drobne kwiatostany, różowo-fioletową kolorystykę i oto możecie bez pudła obstawić, że najbardziej w świecie kocham lawendę (dodatkowo ma wartość użytkową!) i wrzosy ( nie masz nic piękniejszego niż naturalne wrzosowisko na polanach w Borach Tucholskich). Oczywiście, żeby nie było zbyt prosto – oba te gatunki mają zgoła inne wymagania glebowe i kochają słońce, którego w moim ogrodzie jak na lekarstwo.


Dzikie wrzosowisko w Borach  - wybaczcie, nie mam w tym roku urlopu :)

Tak naprawdę troska zaczyna się już od ziarenka  - w tym roku mam „wychowanków” od nasiona. Aby dało początek roślinie, najpierw musi mocno przemarznąć, potem odrobinę odtajać, a potem dopiero wyjść na słonce ( ten proces nazywany jest stratyfikacją i polega na tym, że najpierw mrozimy ziarna w zamrażarce, potem przekładamy do lodówki. Po więcej informacji zapraszam tu – naprawdę wyczerpujący , dobry poradnik pisany przez pasjonatów tej rośliny). Następnie standardowo – przykrywamy folią, trzymamy kciuki za kiełkowanie. Po wykiełkowaniu odsłaniamy, dajemy na intensywne słońce, podlewamy i czekamy. Z czasem można pikować, rozsadzać a potem hartować i wprowadzać do ogrodu. 

Maluszki lawendy w trakcie pikowania...

...po pikowaniu, czekamy na Zimną Zośkę


Dobrze, ale gdzie ją posadzić? Bohaterka dzisiejszego postu ma dość specyficzne wymagania. Łaknie przede wszystkim słońca! Do tego preferuje sucha, surową, zasadową glebę, zaciszne stanowisko. W naszych, polskich warunkach dość ładnie zimuje, przyjemnie się rozkrzewia. Sugeruję sadzić ją w rządkach, formując lekkie kopczyki, aby podczas deszczu woda spływała, a nie osadzała się w zagłębieniach. Aby uszczęśliwić lawendę można używać naturalnego składnika – wapnia ze skorupek. Najpierw należy przez kilka dni je przesuszyć, a następnie pokruszyć i podsypać ziemię pod rośliną. Na wiosnę mogą wymagać cięć korygujących – bardzo ważny zabieg – zaniedbane krzewy mogą „łysieć”. Kwitną od lipca do sierpnia.

                                                         Nowe maluszki zasilone skorupkami, plus przezimowana lawenda z zeszłego roku ( w lipcu zeszłego roku jeszcze tu nie mieszkając próbowałam wprowadzić nowe porządki :) ) 

Należy również zwrócić uwagę na to jaką odmianę się kupuje – bardzo ładna lawenda francuska (Lavandula stoechas) w naszych warunkach często przemarza – już przy -7 stopniach Celsjusza może obumrzeć. Najbardziej wytrzymała jest lawenda lekarska (Lavandula angustifolia), charakteryzuje ją duża zdolność regeneracji.

Jestem już po pierwszych zbiorach moich krzaczków – w tym roku ze względu na początki są na razie niezbyt obfite, mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie coraz lepiej!
I do tego jest niesamowicie fotogeniczna! 
Jak suszyć?

Najpierw rano ścinam kwiatostany lawendy ( już rozwinięte, ale jeszcze nie przekwitłe), luźno układam je w bukiety, następnie zawieszam w niezbyt intensywnie oświetlonym (zbyt mocne światło doprowadza do wyblaknięcia kolorów), przewiewnym, suchym miejscu. Potem już według uznania – używam jej do odpędzenia moli, dodaję kilka kwiatostanów do kąpieli, ozdabiam dom...
U mnie zazwyczaj wszystkie zioła suszą się w kuchni - dodają rustykalnego czaru w wystroju, nieziemsko pachną przy ruchu powietrza, a do tego okna są z północno - zachodniej strony, więc słońce ich nie wypala.

Lawenda zaliczana jest do ziół leczniczych. Oprócz doskonałego działania uspakajającego , kojącego i ułatwiającego zasypianie, ma dobroczynny wpływ na łagodne zaburzenia trawienne. Olejek lawendowy może również służyć do inhalacji przy schorzeniach górnych dróg oddechowych. Kąpiele z dodatkiem lawendy rozluźniają i uspakajają.

Aktualnie to bardzo częsty widok w naszej kuchni. Druga wiązanka wylądowała w sypialni - przyjemniej się zasypia.

Oprócz tego, w gospodarstwie domowym używam jej do odstraszania moli ubraniowych ( zawieszam niewielkie bukiety w szafach, gdzie znajdują się nieużywane przez wiosnę i lato ubrania zimowe) i komarów podczas wieczornych spotkań w ogrodzie. W kuchni czasem dodaję ją jako ozdobę potraw. Dodatkowo można dodać ją do lemoniady i uzyskać przepyszny, orzeźwiający napój o intrygującej nucie.


Moje propozycje:

Lawendowa kąpiel:

  • Soda oczyszczona
  • Szklanka soli gruboziarnistej, morskiej
  • Oliwa z oliwek
  • Suszona lawenda, płatki róż


„Suche” składniki najpierw mieszamy w misce, następnie dodajemy oliwy. Soda oczyszczona odpowiada za musowanie całości, nie jest obowiązkowa.

Lawendowe sole 

Lawendowa lemoniada:

  • Sok z cytryny (lubię kwaśne rzeczy, ilość soku można modyfikować, w zależności od potrzeb)
  • Woda przegotowana (do smaku)
  • 1-2 łyżki miodu
  • Gałązka świeżej lawendy


Najpierw robię sobie „herbatkę” : wypełniam koszyczek do herbaty lawendą i zalewam go ciepłą wodą, zostawiam pod przykryciem na przynajmniej 20 minut. Po tym czasie lawendę odcedzam, dodaję miodu do jeszcze ciepłej mikstury, schładzam. Następnie dodaję soku z cytryny, mieszam. Dla orzeźwienia podaję z kostkami lodu (najchętniej z zatopionymi ziołami – miętą, szałwią w środku).

Lawendowy cukier:

Na przemian układam w słoiku warstwę cukru i warstwę kwiatostanów lawendy.

Zakręcam słoik, zostawiam na około 2 tygodnie, następnie przesiewam cukier i cieszę się wyjątkowym zapachem i smakiem cukru!



2 komentarze:

  1. Przyda się przyda :D chciałam się jutro wybrać do centrum ogrodniczego, więc na pewno kupię kilka krzaczków i zastosuję się Twoich rad. I przy okazji pytanko: zrobiłam sobie taką podwyższoną rabatę (zaraz przy samej ścianie, zachodniej,gdzieś tam na blogu były zdj.jakby co;), co bym nie posadziła to zawsze roślinom jest za gorąco (ściana się nagrzewa)i brzydko odsuwają się od tej ściany albo chorują :/ myślisz, że lawenda nie będzie tak robić? Da radę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie:) Ona praktycznie w ogóle nie lubi być podlewana. Zachodnia ściana jest w porządku - jeden z moich krzaków tam sobie przezimował bez szwanku, a jest chłodniejsza od wschodniej czy południowej. Moje są na wschodzie. Ja specjalnie zresztą zrobiłam takie kopczyki jak do ziemniaków, żeby podczas deszczu woda się nie zbierała.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam