Content

piątek, 27 marca 2015

Moje 5 porażek wychowawczych.



Siemacie, wpadacie na wpisik?





Wszyscy lubią jak jest różowo, kucycznie, tęczowo i miło. Ale nie zawsze tak jest, oj nie. Nawet w ozikowie bywa krew, pot i łzy, kurz i krew (jak pies nie trafi w dysk, tylko w palucha). Bywa frustracja, rzucanie kalumniami, brzydkimi słowami pięć pokoleń wstecz i dwa w przód, oraz przychodzenie do domu i jebnięcie dąsa. Jak to w życiu :) Zapraszam do naszego błotnego światka!


1. Skakanie.


Kiedyś mały papiś wspinający się na nogi nie stanowił problemu. Teraz 21 kilogramowy Bal, który zaraz wybuchnie ze szczęścia (czasem mam wrażenie, że zniknie z cichym pyknięciem implozji i pozostanę w deszczu tęczy, kłaków i brokatu), albowiem Ukochana Osoba właśnie pojawiła się w polu widzenia, stanowi znaczne utrudnienie. Pikanterii dodaje fakt, że moi rodzice wspaniali tak ukochali sobie wnuków, że pozwalają im na przeróżne harce, więc eskalują i tak istniejący problem.

Teraz wyobraźcie sobie - z pracy zazwyczaj wracam 21-22. Ostatnią rzeczą na którą mam siłę jest szaleństwo, dzikie szczeki i fruwanie pod sufitem. Serio. Otwieram drzwi, a tam usadzone jak na szpilkach (Pan Mąż dzielnie pracuje nad tym, żeby psy dopiero na komendę wypuszczały swojego wewnętrznego krakena ) siedzą dwa psy. Oczy mają okrągłe jak koła młyńskie i tylko czekają na magiczną komendę, która pozwoli spustoszyć to, co ze mnie zostaje po pracy.




Proszę nastawić moment od 0:30 :) Tak oto wygląda nasze wieczorne powitanie  (Pan Mąż, rzecz jasna, jest tu Zeusem, zamiast słów "release the Kraken", wstawcie sobie prymitywne "ok!")



Bonusem jest to, że przy oduczaniu wskakiwania na ludzi staram się wyważyć proporcje - bo jednak lubię jak Balu na komendę wskakuje mi na ręce, lada chwila zaczniemy ćwiczyć vaulty, więc nie mogę zabronić kontaktu z ciałem przewodnika, muszę jakoś to wyważyć.


2.Używanie imienia przy korektach


Ru i Ru...A Bala też karcisz Balem! :)


Ostatnio nawet złapałam się, że w pracy (!) jak chcę skorygować obcego psa mechanicznie robię "tsk! RU!!" * :P  W każdym nowoczesnym podręczniku jest napisane jak byk, że imię musi kojarzyć się z czymś przyjemnym, że nie należy karcić imieniem...ale to jest silniejsze ode mnie. No nie potrafię się oduczyć, nie i już! 


3. Ciągnięcie na smyczy.


Dlatego właśnie tak potrzebuję tego obrazka :))

Totalna abstrakcja. Kosmos. Ru chodzi ślicznie na smyczy, spacery z nią to przyjemność (hmmm no tu trochę pojechałam fantazją - powiedzmy pod tym względem to przyjemność:P). Natomiast idąc na spacer z Balem mam wrażenie, że któreś z nas ma nie po kolei w głowie. Balu, bo do znudzenia co chwilę staję, albo cofam się kilka kroków, albo cmokam, zmieniam nagle kierunek - no według niego mam napieprzone do głowy i w sumie to nie bardzo potrafię się zdecydować. Według mnie używam osławionej metody drzewka/zmian kierunków/góry. Nasz spacer przypomina zabawkę jo-jo. Balu do przodu, Balu przy mnie, Balu do przodu, Balu przy mnie...i tak aż do porzygu.



4. Przebywanie na meblach.



Że niby coś nie tak z kanapą?


Przyznaję się bez bicia - osobiście lubię mieć psa na kanapie, lubię drzemać na łóżku z psami wtulonymi we mnie. Pan Mąż natomiast postawił granicę - nie ma spania w łóżku z psami ( w nocy, hyhy :P). I, jako że Pan Mąż rzadko kiedy wyraża swoje zdecydowane obiekcje na temat przeróżnych psich zachowań, jest to respektowane. Niestety kanapa też traci na uroku, bo żeby nie została totalnie zafajdana przez łapy i błoto muszą na niej leżeć mało eleganckie kocyki.

Typowy Bal wieczorem.

O ile psy na kanapie w domu to moja sprawa, o tyle zaczynają się schody, kiedy pojawiają się goście niekoniecznie psiolubni, czy psy są na wyjeździe i próbują zdobyć kanapę mieszkańców. Oczywiście na komendę schodzą, czy uprzedzone wcześniej nie wskoczą na mebel, ale generalnie mają zakodowane w móżdżkach, że warto spać na tym posłaniu, bo wygodnie i fajnie. Ru gdy do nas trafiła była nauczona, że na meble wchodzić nie wolno. Cóż, zauważyliście pewnie czas przeszły - ups!

5. EMOCJE !!!111!!!oneone!!!


Dorwać i zabić. Oto taktyka.



Aż westchnęłam ciężko. A potem wzięłam dwa głębokie wdechy. A potem poszłam zaparzyć herbatki z melisy. Balu, obrazowo mówiąc, pływa w oceanie swoich emocji (hm, hm,), potrafi pięknie wybić się ponad powierzchnię, czasem unosi się na wodzie, czasem zanurkuje - wszystko jest  kontrolowane i rzadko kiedy zdarzają się chwile odmóżdżenia ( jak wspominane kilka notek wcześniej nasiąkanie mózgu przy kontakcie z wodą). Natomiast u Ru to jest emocjonalny rollercoaster góra-dół-góra-dół-nie-wiem-gdzie-góra-gdzie-dół-zatrzymajcie-świat-ja-wysiadam. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś odcisnąć piętno w jej mózgu, że zen się opłaca, ale na tą chwilę jesteśmy bardziej w dzikiej krainie hałasu i nienawiści niż  w Ponylandzie.

Weźmy na ten przykład spacer - jeśli chodzi o bieganie z psem na pasie - oj święty Barnabo! **  Pierwsze kilka minut zamiast przyjemnym kłusikiem odbywa się DZIKIM GALOPEM bo już bo biegniemy, misja, misja napieprzać!!! Wydaje mi się, że wtedy dla postronnych osób wyglądam ja narciarz wodny...tylko bez nart i wody :P Muszę kilka razy przystanąć, przemówić do rozumu łaciatym, a potem jeszcze...i jeszcze i po jakiś 5 minutach dzikiego cwału jesteśmy w stanie sobie w trójeczkę grzecznie kłusować.

A u Was jak to wygląda? Jestem ciekawa Waszych historii :)


*W tym momencie chciałabym gorąco pozdrowić moją kochaną współlokatorkę ze studiów i towarzysza w niedoli, który nauczył mnie tego sygnału dźwiękowego :P

** Przecisnęłam tylko jeden tom, i umarłam, nie jestem w stanie pójść dalej :P

44 komentarze:

  1. 1. Skakanie. W końcu gdzieś jest to małe światełko w tunelu. jak wrzeszczę za nim 'nie skacz!' to działa. Ludzie się na mnie dziwnie paczą bo 'przecież to normalne że psy przy witaniu skaczą, a on wcale nie chciał skoczyć tylko się zbliżał '. Natomiast w domu przy witaniu gości...każdy jest już uprzedzony że jak spuszczam potwora to ma się odwrócić tyłem do niego :)
    2. O tak, mój błąd też. Aczkolwiek tylko jak jest bardzo źle, wtedy zazwyczaj jest pełnym imieniem np. "Oreo Cholero Jasna'
    3. Po tylu miesiącach walki i chodzenia na spacerach dokładnie tak jak to przedstawiasz z Balem, mamy pierwsze sukcesy. Jest nadzieja :)
    4. U nas Ore ma tylko kanapę naszą do użytku. natomiast wkradł się mały błąd. Dla niego kanapa jest moja i jego :) jak ja siadam na kanapę to oczywistym jest, że on też musi zaraz na niej być...bo przecież to nasze :) jak to nie mogę ?
    5. A muszę to powiedzieć...Jest lepiej :D ! treningi węchowe trochę pomagają :) Oczywiście nie umniejsza to jego wykorzystywania każdej słabej ludzkiej jednostki i perfidnego charakteru <- tu nigdy nie wygramy o czym się boleśnie przekonałam w tamtym tygodniu.

    Zyczę morza cierpliwości i siły ! Trzymam za Was kciuki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas odwrócenie tyłem działa tak, że losowy ozik przybiega z przodu i impreza kontynuuje się :P

      Haha u nas to samo - kanapa jest dobrem wspólnym :)

      Dziękuję ślicznie i wzajemnie!

      Usuń
  2. Cieszę się, że nie tylko ja piszę o naszych porażkach. Na większośći blogów jest pięknie i kolorowo ale w komentarzach jednak pojawiają się narzekania i problemy. To chyba wynika z obawy o to, że ktoś pojmie nas za słabego przewodnika, że nie radzi sobie z własnym psem itd. Oczywiście to dla mnie to bzdura, ale no cóż, każdy pisze co chce :).
    Co do wymienionych przez Ciebie problemów, właściwie wszystkie z nich zniknęły u nas za sprawą spalenia miski i lekkiej presji podczas nauki reakcji na słowną korektę, co przydaje się na przykład kiedy pies ma zamiar na kogoś skoczyć. Zdarza mu się takie powitanie kiedy ktoś przychodzi do domu, ale porównaniu do kiedyś czyli parady po wszystkich kanapach, fotelach z przerwą na skakanie na ludzi (niektórym sięgał do twarzy) to jest naprawdę nieźle.
    Z ciągnięciem na smyczy nie mieliśmy problemów, ale czasami musiałam się zatrzymać, głównie jeśli szliśmy w nowe miejsce czy po mieście. Teraz po spaleniu miski Emet na nawet lekkie napięcie smyczy reaguje spojrzeniem na mnie co nie zawsze jest super, bo czasami zrobi to przez przypadek a myśli że zrobił źle, że trzeba wrócić do mnie itd. No i w takich przypadkach muszę mu powtarzać że może iść dalej :D.
    Mój Cielak rozkłada się na wszystkich kanapach, legowisko jest używane średnio raz na miesiąc. W nocy śpi w łóżku. Zajmuje tyle miejsca co ja, więc dobrze że jest podwójne ;).
    A co do pozostałych problemów to wiem że czytasz u nas na blogu. Nadal obawiam się, że nie zareaguje na odwołanie przy psach które są blisko, bo od tych powiedzmy 100m od nas już się udało. Przez to jeszcze nie puszczam go luzem nad kanałem przy domu, ale może kiedyś.. :) więcej problemów ciężko mi wymienić, w porównaniu do tego co było kiedyś już jest dla mnie cudowny. A też wiele kwestii jest związanych z jego charakterem /temperamentem jak np dominacja większych psów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tak witają się tylko z przyjaciółmi - obce osoby są ignorowane :) Teraz jesteśmy na barfie i nie wyobrażam sobie spalenia miski, ale przez jakiś miesiąc Ru miała spaloną michę jak jeszcze jedli suszki. Teraz już generalnie jestem zdania, że tego nie potrzebują, teraz widzę to tylko tak - czas + dorastanie, żadne z nich nie ma jeszcze skończonych dwóch lat :) Jestem dobrej myśli :)

      Regularnie podczytuję Wasze wpisy i jestem pod wielkim wrażeniem jak fajnie razem pracujecie, gratulacje! :)

      Usuń
  3. Ojej! U mnie z psami jest tak samo! :D Dokładnie z tym samym mamy problemy...
    Pozdrawiamy :)
    nadibordercollie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o punk nr dwa to mam tak samo - staram się nad tym panować, ale ludzkie zwyczaje nie pozwalają mi całkowicie się od tego uwolnić... Co to psa na łóżku - ja tam lubię, kiedy pies leży na kanapie, fotelu, łóżku itp, i gdybym mieszkała sama to pewnie pozwoliłabym psu zawładnąć meblami :P Ale że dzielę przestrzeń z innymi to pies niestety nie ma wstępu wszędzie. Emocji z kolei mogłoby być - tak szczerze - u nas trochę więcej. Wbrew większości lubię psy "szalone", z nieskończoną ilością energii w sobie i chęcią do zabawy, skakania i biegania w każdym momencie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię psa na łóżku :) Nie wyobrażam sobie jak jestem chora nie mieć psiaka obok siebie, a i Pan Mąż ostatnio jak chorował był obłożony ozikami :))

      Oj ta energia czasem męczy, oj męczy...:)

      Usuń
  5. 1. Spacery - tutaj zgadzam się całkowicie. Zerowy kontakt z psem, jak najszybciej do przodu, a jak robię drzewko to pies siada na maksa napiętej smyczy i skomle jakbym go mordował. Ale ćwiczymy dalej

    2. Wyskakiwanie do ludzi/szczekanie - tutaj mam problem bo nie mogę znaleźć reguły. Jeszcze żeby rzucał się w stronę ludzi tylko wieczorem albo tylko na facetów to by było jasne, ale czasem wyskoczy nagle ze szczekiem do zataczającego się żula wieczorem, czasem na starszą panią spacerującą sobie w środku dnia a następnego wieczoru podobnego zataczającego się żula oleje zupełnie. No reguły nie ma.

    3. Przywoływanie - wiąże się z kontaktem. No psie ADHD i jak wyjdziemy na zewnątrz to wszystko jest tak niesamowicie bardzo ciekawe. Niestety przez to pies obecnie jest w fazie braku spuszczania go luzem, chyba że na wybiegu/działce. Wszędzie indziej jest na smyczy, żeby móc go odwołać w ten czy inny sposób.

    4. Lęk separacyjny - nadal ćwiczone, ale dalej jest strasznie. Zostawienie psa na dłużej samego w domu jest niemożliwe praktycznie. Ale i tu nie ma reguły - czasem zostanie na 5h i jest dobrze, czasem na 15 minut wyjdę do sklepu, zostawię mu przysmaki do szukania, wracam ze sklepu a tu czekają sąsiedzi z widłami i pochodniami a w pokoju pobojowisko. Moje biedne 3 routery WIFI, 1 myszka komputerowa i całe krzesło biurkowe -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha! A u nas jak ja robię drzewko, to pies luzuje smycz i czeka, jak ruszamy - to napieprza - tak w koło Macieju. Albo mamy domyślnie - idzie na kontacie tuż przy nodze, albo majaczy gdzieś z przodu. Oszaleć można! :)

      Co do 2 - my mamy tak z agresją wobec psów i Ru. Zupełnie nie ma klucza, nie ma reguły, czasem się świetnie bawi, a czasem próbuje zgnoić wszystkich w promieniu kilometra - z takim czymś najtrudniej pracować :/

      Na szczęście przywołanie Baloo jest bezwzględne, u Ru pracujemy nad odwoływaniem się od uciekających obiektów, ale też uważam, że jest na mocne 4 :)

      A propos lęku separacyjnego - nie myśleliście o klatkowaniu? :)

      Usuń
    2. Chwilowo jest problem z miejscem na klatkę dla 30paro kilowego konia ;) Za czas jakiś jak już pozbędziemy się współlokatorów to zapewne będzie klatka wyścielona i może z jakimś kocykiem na klatce, bo Elvis zauważyłem że lubi się położyć np. pod wystającym kawałkiem łóżka albo w szparze pomiędzy łóżkiem a balkonem. No ale to za czas jakiś dopiero a chwilowo trzeba... nie wiem, kupować tytanowe rzeczy, bo Elvis szczęki ma z adamantium. Chcieliśmy psa a wyszedł Wolverine... muszę na gwarancji oddać chyba :D

      Usuń
  6. Mnie się ostatnio w ogóle pies zepsuł - wiosna uderzyła T. do głowy i suka zachowuje się, jakby nie pamiętała, że pańci należy słuchać, a na wołanie przychodzić. Jakiś totalny regres. Może dziewczę potrzebuje przerwy (sierżant D. potrafi dać w kość), a może właśnie weszłyśmy w kolejny szkoleniowy Rów Mariański (dołkiem wszak tego nie nazwę...). Na wycofanie miski, niestety, nie mogę sobie pozwolić, bo pies zupełnie zniknie - i tak jest już mocni chuda i prosi się o 2, może nawet 3 dodatkowe kilogramy. Chyba muszę szybciutko sprawić sobie drugiego psa i motywować na konkurencję. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam problem z miską, a mam ONka (no, w typie). Suka o mentalności anorektyczki.

      Tym, co mnie najbardziej, ale to najbardziej wkuropatwia w mojej S. to jej wieczny haj. Nie wiem, jak to inaczej nazwać. Jara się wszystkim, mogę ja odwołać, ale nadal widać, ze się jara. O piesek, o kotek, o ptaszki, o listki, o ku*waaa! To jest pies, który biega po magicznej tęczy z różowymi jednorożcami i choć to całkiem słodkie, to strasznie meczące na dłuższą metę. No i jej pierdołowatość - burknę, pies już zamęczony, udręczony, skrzywdzony i poza nadzieją na powrót motywacji, a przed burknięciem- magiczna tęcza. Jakaś ostrzejsza sytuacja na spacerze - pies przez dwa dni chodzi z uszami po sobie. Nie jest fobikiem, ale jest bardzo delikatna i "obrażalska" (wiem, ze to niewłaściwe określenie, ale nie umiem znaleźć innego).

      Usuń
    2. Ru od 2 tygodni znow sie uzjadliwila, teraz poddalas mi nadzieje, ze moze to jednak kwestia wkosny, nie uwstecznienia? :)
      Balu byl nieziemskim niejadkiem i to bylo mega upierdliwe, faktycznie pomogla tu Ru. A Wczoraj nawet doszlo do dantejskich scen nad ryba - Balu szybko pochlonal swoja porcje, po czym wyrwal rudej z pyska i uciekl -wczesniej w ogole nic go nie intresowalo :)

      Usuń
  7. Czyli Ru jest emocjonalnie typową babą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj niestety. I to ga z wredniejszych, z ktorymi nie chcialoby sie przyjaznic :/

      Usuń
  8. I znów uświadamiam sobie jak bardzo mój północniak jest "północny" :] Ja skakanie w korytarzu wyeliminowałam tak, że odsyłałam psa do salonu i tam ma czekać. Wtedy jest "ok" i pies rzuca się z pełną miłością. Ale człowiek siedzi a pies na meble nie wskakuje, więc szkody są mniejsze a goście nie latają mi po ścianach.
    Karcenie wygląda u mnie " Czarek ku*wa!" ;] A imię Cezar, więc jakieś rozwiązanie znalazłam. Jak ładnie, to Cezar, jak źle, to Czarek :P
    A co do 3 i 5, to uwierz mi, chciałabym. Po to brałam rasę. Niestety mój pies ma mentalność mopsa.
    Twoje porażki wychowawcze są typowymi problemami psiarzy, szczególnie tych specjalizujących się w aktywnych i wrażliwych rasach, więc nie jesteś sama. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja moge odeslac, przeczekac i zwolnic...i huragan po zwolnieniu przybiera na sile :) goscia sa witani spokojnie, bo psy za obcymi nie przepadaja, o tyle plus :) natomiast znajomi to sodomia :p radosc i brak mozgu :)

      Haha chckalabys jojczenie i ciagniecie na smyczy? :) nie wierze ! ;)

      Usuń
  9. O tak to częste błędy i u mnie też się pojawiają, dodawanie imienia psa do karcenia to chyba jakieś mega przyzwyczjenie, no bo to takie naturalne... Skakanie przy 30 kg często objawia się siniakami, no ale przecież psia miłość nie ma żadnych ograniczeń... Pozdrawiamy i zapraszam do nas http://niszczycielsko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no ja wciaz staram sie zniwelowac ta bolesna milosc :)

      Usuń
  10. Takie porażki to nie porażki ;)
    U nas ja dość szybko wyklarowałam pewne zasady (np. konieczność czekania na pozwolenie by zjeść, wchodzenie na łóżko tylko za pozwoleniem, czekanie na pozwolenie by zjeść z miski, nie skakanie na pańcię, niezwijanie ze stołu jedzenia), mimo że byłam jeszcze zupełnie ciemnozielona. Później klarowały się kolejne: nie ma ciągnięcia na smyczy, gdy biegniemy, to biegniesz w moim tempie a nie cwał na całego (Cookie potrafi już nawet biegać przy nodze, w skupieniu na opiekunie, ha HA!), nie ma natrętnego lizania pańci, nie ma skakania, biegania czy nawet piszczenia pod nosem gdy szykujemy się do spaceru, nie ma zbiegania po schodach i wbiegania z nich w pędzie no i jeszcze pewnie tysiąc pięćset by się znalazło... Cookie dobrze sobie radzi z ich przestrzeganiem, wystarczy konsekwencja. Ale dobrze wiesz, że mamy sporo innych problemów, przede wszystkim emocje ;)

    Niestety, podzielam Twój problem karcenia psa imieniem. Kiedyś było to u mnie nagminne, później wyzbyłam się tego przyzwyczajenia. Teraz wywodzi się to z przejmowania nawyków innych osób. Sama raczej pamiętam o tym by tego nie robić, ale jeśli "zasłucham się" że ktoś karci mojego psa "COOKIE!", to mimo iż krytykuję że tak nie wolno i wiem o tym, sama zaczynam to powielać mimo woli.

    Ot, życie. Nie jesteśmy maszynami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no oczywiscie, ze stawiam granice i psy nie robia co im sie zywnie podoba ze mna:p Natomiast skakanie j i ciagniecie jest wciaz bardzo trudne do opanowania, duZe znaczenie ma tu wysoka emocjonalnosc i pobudliwosc rasy, oraz ich niedojrzalosc (zadne nie przekroczylo nawet 18 miesiecy :) ) jestem pewna, ze uda nam sie z tym wygrac -codziennie nad tym pracujemy przeciez ! :) Zauwazylam tez, ze duzo trudniej pracowac z dwoma psami, bardzo podnioslo to skale trudnosci.

      Staram sie byc dobrej myski, ale bywa ciezko.

      Usuń
  11. Ostatni punkt idealnie pasuje do nas. Szczególnie jeśli chodzi o ciągnięcie na smyczy.( Wspomnę, że mam spaniela) Kiedy Gaja włącza tzw "traktor " to nie ma na nią siły. Nawet krzyk w ostateczności jest dla niej motywacją to włączenie turbo.. Tak tak, taki mały spanielek, a silny jak niejeden pitbul czy owczarek niemiecki. Dla niej niczym jest ciągnięcie sanek z małym dzieckiem (oczywiście nie
    ujezdzamy jej jak konia :p spróbowalismy kiedyś i nie miała z tym problemu) . Na ulicy ludzie się za mną oglądają, bo wyglądam właśnie podobnie jak Pani. Tyle, ze mniejszym i bardzo charczącym sprzętem napędowym. A to wszystko tylko po to, żeby jak najszybciej dotrzeć do miejsce gdzie odepnę smycz...
    Pozdrawiam
    http://gajasportowyspaniel.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah genialnie opisane ! :)) ciezko mi sobie wyobrazic spaniela - traktorek :))

      Usuń
  12. Ja mam beagla i może już wiesz, że ta rasa jest ciężka w wychowaniu, więc mamy jeszcze więcej rzeczy do opanowania i nauczenia, po mimo tego, że Molly i tak robi się coraz bardziej mądrzejsza. :)
    Życzymy powodzenia i dużo cierpliwości!
    Pozdrawiamy! :)
    http://codziennebeagle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. 1.U nas po kilku godzinach nieobecności na szczęście nie ma tego problemu. Psy się cieszą ale w stosowny sposób :D
    2.Piona... Często się zagalopuję i zamiast 'nie/zły pies/ mówię "Beti nie'.
    3.Co do smyczy - Dżina czasem ma takie odpały, że ciągnie jakby chciała mi rękę wyrwać. Natomiast Betka czasem potrafi chodzić slalomem i wyglądam wtedy jakbym była naćpana :D Na szczęście idzie nam coraz lepiej w ogarnianiu tego.
    4. Nie mamy tego problemu, bo moja mama nie zgadza sie na psy w domu chociaż bardzo o to proszę. Nie i koniec gadania.
    5.Tutaj Dżina jest podobna do Ru naprawdę :_:
    'Mammmoooo masz smaczki! Masz smaczki! Masz smaczki, smaczki, smaczki! Zrobię milion komend na raz po co tylko jedną!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O no widzisz, to sa cechy wspolne :) to karcenie to bolaczka, naprawde! :)

      Usuń
  14. U nas też wcale nie jest różowo.... szczególnie od dwóch dni mam ochotę po prostu ukatrupić te dwa włochate stwory.
    W czwartek Enzo obgryzł mi 4 pary butów....celowo zostawiłam je i liczyłam, że wie o co chodzi no ale w piątek po powrocie z pracy zastałam to samo ( zabawki wymieszane z moimi butami, tylko tym razem bardziej dogryzione pięty.....) i po prostu ręce mi opadły... Już nawet nie mam siły krzyczeć. Dodatkowo w dupach się po przewracało i nie chcą jeść żadnej suchej karmy... No jak już się trochę wyżaliłam to aż mi trochę lepiej :)
    Co do Twoich podpunktów to :
    1. Skakanie u nas jest i będzie, może to i głupie ale oboje lubimy jak wracamy do domu i psy się cieszą. Parę torebek i kurtek już mi pazurami zniszczyły no ale...
    2. Też chyba nigdy się tego nie oduczę
    3. Kika bardzo ładnie chodzi na smyczy a Enzaty niestety zachowuje się jak Balu
    4. My od jakiegoś czasu robimy na łóżku barykadę bo Kika gdy tylko wychodzimy do pracy, wije sobie gniazdko w naszej pościeli :(
    5. A z tym to akurat nie mamy problemu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha bo żalenie się w grupie działa terapeutycznie! :) Jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się ścieram codziennie z problemami :)

      Usuń
  15. Ja chyba osobno musiałabym opisać całą trójkę, bo każdy jest inny, ale dlatego, że mi się nie chce, spróbuję opisać po troszeczkę o każdym.
    1. Skakanie.
    U nas nie jest to ogromny problem w domu, problem pojawia się na spacerach. Tara i Tropek na gości nie skaczą, Tropuś nawet nie pochodzi, bo zwykle boi się obcych. Tośka chwilę poskacze, ale zwykle biorę ją na ręce i gdy już się z nią ktoś przywita jest okej. Za to na spacerze... podbiega do każdej napotkanej osoby, bo przecież WYPADA SIĘ PRZYWITAĆ.
    2. Używanie imienia przy korektach.
    Oj tak, tak... nasz (znaczy mój) odwieczny problem... Tosia obszczekuje jakiegoś człowieka "Tosia, cisza! Tooooosia! Toś! Cicho bądź! Cisza! Toooosia!". Ale staram się poprawiać i używać tylko słowa "cisza", żeby pieskowi za bardzo nie namącić w głowie ;)
    3. Ciągnięcie na smyczy.
    W przypadku Tośki i Tropcia takiego problemu nie mam, Tropek nawet jak lekko pociągnie to od razu się "hamuje", bo szybko się męczy, a takie ciągnięcie nie jest już na jego wiek ;) Za to Tara... Wyjście z domu to koszmar, pies ciągnie do każdego zapachu... "o zobacz! tu nasikał pies! a tu... ojej! tutaj przechodziła siostra chłopaka Twojej sąsiadki! uwierzysz?!"... A jak Tara zobaczy kota albo psa, to jest w stanie mnie przewrócić, dlatego na spacery zwykle chodzi z nią tata.
    4. Przebywanie na meblach.
    Ten punkt tyczy się tylko Tosi, bo ona jako jedyna z całej trójki mieszka w domu. Też od małego była uczona nie wchodzenia na meble... oprócz łóżka :D Już pierwszego dnia, gdy Tosia strasznie piszczała, mama kazała mi wziąć ją do łóżka, wprawiając tą prośbą w osłupienie i mnie, i psa. (w końcu to ona była najbardziej przeciwna psu w domu) Tosia miała też zakaz wchodzenia na krzesła i ławę w kuchni, ale przyjeżdżali do nas goście i brali "słodkiego, małego szczeniaczka" na ręce. Nie zważali na moje liczne protesty, bo przecież to nie oni musieli martwić się konsekwencjami, tylko ja i moi rodzice. No, a teraz psa... nie da się oduczyć.
    5. Emocje!
    Oooooo to coś, co jest utrapieniem w przypadku Tosi. Chociaż i tak robi już postępy - na spacerze jeszcze niedawno w życiu nie wykonałaby tak trudnej sztuczki jak wskakiwanie na ramiona, teraz robi to bez najmniejszego problemu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dzięki za podzielenie się historią!! Jak widać dla każdego coś "dobrego" :P

      Usuń
  16. Mimo że w moim domu od zawsze były psy to Baddy był tym jednym, którego wychowywałam sama i tylko sama. Co wiążę się z tym iż robiłam w jego wychowaniu masę błędów. Choć często tego żałuje, wydaję mi się że nie ma takiego sensu, bo przecież kiedyś musiał być ten pierwszy raz, aby mieć potem doświadczenie w wychowaniu psa. To Baddy wprowadził mnie w psi świat i wiele mnie nauczył, a między innymi tego iż staranna praca nigdy nie idzie na marne.

    Pozdrawiamy
    Ola i Baddy!
    http://baddy-wspanialy-labrador.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się wykluczyć błędów - czy to pies pierwszy, czy drugi..czy trzeci! :) Za każdym razem popełnia się inne, a im bardziej zaawansowana wiedza na temat psów, tym zwiększa się świadomość :)

      Usuń
  17. Miałam problem ze skakaniem po człowieku na powitanie(a w zasadzie robieniem brzydkiego vaulta ode mnie). Zmieniłam to na buziaka powitalnego - pies skacze, a ja łapię za przednie łapy i nastawiam policzek do powitania. Nie zawsze jest tak różowo, ale jakoś to idzie bez śladów łap na ciuchach.

    Używanie imienia jako korekty to część mojego największego problemu czyli przywołania. Walczę o dobre przywołanie już prawie dwa lata i jestem załamana. Co mi się wydaje, że jest lepiej to znowu jest regres... No i pasja łowiecka. Ale nie że pies zobaczy sarenkę i wtedy ją goni... O nie, nie ma tak łatwo. Pies widzi na horyzoncie drzewa(od pięciu drzew wzwyż to już las zdaniem mojego psa) i leci jak szalony, bo w lesie NA PEWNO są sarny! Drugi aspekt instynktu myśliwskiego to polowanie na krety. Jak się zacznie sezon i nieopatrznie pójdziemy gdzieś gdzie jest kretowisko to mogę sobie wsadzić cały spacer głęboko. Liczy się tylko rozkopywanie kretowiska, czasem nawet na siku oraz kupę nie ma czasu bo trzeba kopać. Wtedy psa trzeba wziąć na ręce(waży 25kg...) i wynieść, bo wleczenie po ziemii przerasta moje siły tak się zapiera.
    Więcej grzechów swoich i psa nie pamiętam :-P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow to faktycznie, szaleństwo ! Taka fiksacja może doprowadzić do szewskiej pasji, współczuję :)

      Usuń
  18. No, że tak powiem to piątka! Ja też mam problem z używaniem imienia i słownej korekty. Co gorsza, nie umiem tego przeskoczyć ;)
    Ja mam też problem z rozpieszczaniem psów. To jest straszne, ale zaczynam starać się to kontrolować, przez co robię sieczkę w głowie psów. Ale z tym walczę i próbuję nie dawać za darmo żarełka czy najpierw posłuszeństwo a potem przyjemności...

    Cóż każdy ma jakieś problemy z psem, przed tym się nie ucieknie...

    A co do spacerów, to z owczarkiem powinno jakoś to pójść. Ja stosuję metody opisane tutaj, może wpadniesz na jakiś pomysł? http://m.onet.pl/wiedza-swiat/nauka,h2g40

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za artykuł, chętnie poczytam! :) Ja teraz postanowiłam, że psy będą wchodzić na kanapę tylko na komendę...mam nadzieję, że się uda ! :)

      Usuń
  19. Utożsamiam się z wszystkimi podpunktami :D
    U nas najgorsze są nadal emocje... Strasznie trudno nad nimi zapanować, bo nie wiadomo co wydarzy się nawet za 5 minut. A jak dojdzie do odmóżdżenia to już w ogóle masakra. Abi w takich chwilach ma dosłownie świra w oczach, a wybić psa z takiego stanu do normalności to nie lada wyczyn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama! :) No ja mam dwa takie huragany emocji do ogarnięcia, ale widzę światełko w tunelu :)

      Usuń
  20. Punkt 2, 4, 5... Takie same problemy. Ja dostałam psa za wcześnie, i Nela nie miała zbyt dobrej socjalizacji przez co teraz zaczynamy wszystko od nowa - chodzi o szczekanie na obcych (nie da się pogłaskać obcemu człowiekowi) i strach przed tirami, ciężarówkami. Na szczęście jest już coraz lepiej, ciągle nad tym pracujemy. A zdjęcia piękne, jak i blog.

    cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, socjalizacja jest bardzo ważna! :) Trzymam kciuki za rozwój Neli i postępy! :)

      Bardzo dziękuję:)

      Usuń
  21. Skąd ja to znam? Mało osób potrafi opisać swoje problemy z psem... Więc gratuluję. My z Ozim mamy problemy z bieganiem przy rowerze ( dopiero zaczynamy ), zachowaniem w domu u innych ludzi ( powiedzmy u dziadków wchodzi sobie u nas na kanapę, a u nas nie ), boi się też gdy uderza jakaś blacha czy coś... No i skąd ja znam problemy z karceniem? " Ozgard! Co Ty robisz? Nie wolno! ".

    Zapraszamy do nas :
    http://karelowokolorowo.blogspot.com/
    http://beagle91.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej tak spuścić parę i opisać swoje problemy, spojrzeć na nie z dystansu :) Ha my rower też za niedługo zainaugurujemy...ciekawa jestem jak to się skończy :P Zawsze trzeba się szkolić i pilnować! :))

      Usuń

Dziękuję za komentarz! :)

Behind The Web

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Mój instagram

Instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecam